30.09.2013

Ulubieniec września - krem Embryolisse Lait - Crème Concentré

Jakiś czas temu pisałam Wam o tym kremie. Nawet jedna z Was testuję go razem ze mną. Tak więc przyszła pora na recenzję kremu do twarzy od Embryolisse.


Producent: Embryolisse
Nazwa: Lait - Crème Concentré
Cena: 40-50zł/30ml, 70-85zł/75ml
Kilka słów od producenta: "Idealny produkt pielęgnacyjny – dobrze strzeżony sekret urody paryżanek, od wielu dekad uwielbiany przez dermatologów: stanowi połączenie składników pochodzenia naturalnego o udowodnionych właściwościach pielęgnacyjnych oraz niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych i witamin. "
Dostępność: internet
Krem zamknięty jest w tubce takiej jak apteczne maści co wcale nie przeszkadza mi w użytkowaniu. Wręcz przeciwnie - jak dla mnie taki design wygląda bardzo elegancko. Oprócz tego wylot w tubce zabezpieczony jest sreberkiem - duży plus za to!


Krem ma wodnistą konsystencję, jednak wystarczy odrobina, by pokryć nim cała twarz, więc wydajność również oceniam na plus. Używam go 2x dziennie przez miesiąc i zostało mi jeszcze jakieś 25% tubki (mam 30ml). Krem nadaje się zarówno pod makijaż jak i na noc. Mam cerę mieszaną, więc nie potrzebuję super nawilżenia jak w przypadku cer suchych. Posiadaczkom takiej cery odradzam zakup tego kremu, bo wydaję mi się, że nie nawilży Waszych twarzy wystarczająco. W przypadku mojej cery krem spisuje się doskonale.


Bardzo szybko się wchłania, nie zostawia tłustego filmu na twarzy. Cera po jego użyciu jest jedwabiście gładka, żadnych suchych skórek, a ostatni peeling robiłam jakieś 2 tygodnie temu (!). Co najważniejsze, cera po jego użyciu nie świeci się. Zauważyłam również zmniejszenie wydzielania sebum. Kiedy używałam innych kremów, rano moja cera była tłusta właśnie przez wydzielone sebum. Teraz już tego problemu nie mam. Twarz wygląda rano tak samo jak wieczorem zaraz po jego użyciu. To to ja lubię!

Krem mimo, że jest kremem nawilżającym, lekko matowi cerę. Co wcale nie wiąże się z tym, ze słabo nawilża. Od kiedy stosuję ten krem, moja cera wygląda na wypoczętą, jest nawilżona. Używałam go na przełomie lato/jesień i przy obu standardowych temperaturach przy tych porach roku spisywał się całkiem nieźle. Zarówno w pełnym słońcu przy 30 stopniach jak i teraz, kiedy termometry pokazują zaledwie 10-15 stopni.

Zapach tego kremu jest lekko wyczuwalny w tubce. Można powiedzieć, że pachnie jak lżejsza wersja kremu Nivea. Na twarzy staje się bezzapachowy. Na dodatek mam wrażenie, że kaszka na czole przy jego użyciu powoli znika. Choć nie wiem na ile to jego zasługa a na ile zmiana podkładu na mineralny.
Jedynym minusem tego kremu jest cena. Choć z drugiej strony jest go więcej niż standardowych  kremów i te 70zł ładnie rozkłada się nam na 75ml. Krem na pewno kupię ponownie jak tylko skończy mi się obecna tubka. To powinien być dla Was niezły argument, bo ja nigdy nie zapłaciłam za krem więcej niż 30zł a tutaj jestem skłonna wydać aż 70 :D


Ocena: 5/5

A Wy jak go oceniacie? Miałyście okazję go wypróbować? Dajcie znać, bo jestem strasznie ciekawa :)

28.09.2013

Ostatni kosmetyczny haul miesiąca

Dzisiaj kolejne zdjęcia kosmetyków, które stoją sobie od kilku dni w moim pokoju. Obiecuję Wam i sobie, że przez najbliższy czas nie kupię już żadnych kosmetyków do ciała. Mam tego mnóstwo! Jeśli chcecie, mogę zrobić osobny wpis o mazidłach do ciała - dajcie znać :)

Ja, kosmetykoholiczka (:D) nie mogłam przejść obojętnie obok proponowanego kuponu -50zł do sklepu BingoSpa. Wygospodarowałam jakieś marne grosze na koncie i złożyłam zamówienie. Zobaczcie same co kupiłam.

Same pielęgnacyjne pięknie pachnące cudowności!

Oprócz tego w moje ręce wpadły 2 rzeczy, już nie w BingoSpa.



Koleżanka bardzo chwaliła sobie paletkę cieni Manhattan, więc musiałam ją mieć i ja. Zwłaszcza, że to moje kolory. Dobrałam też serum do włosów. Używałam go już kilka razy i podoba mi się!

A wy kupiłyście coś w ostatnim czasie? :) Dajcie znać w komentarzach.

26.09.2013

Zapach lata, czyli kilka słów o jagodowym kremie do ciała Balea

Uwielbiam wszelkie mazidła do ciała. Będzie ich wiele na tym blogu. Pora napisać o tym, którego aktualnie używam czyli jagodowym kremie do ciała od Balea.


Producent: Balea
Nazwa: Jagodowy krem do ciała
Cena: 12-16zł/200ml
Kilka słów od producenta: "Krem do ciała z cennym olejkiem jojoba i witaminą E zapewnia skórze optymalny poziom nawilżenia, rozpieszcza zmysły intensywnym aromatem jagód. "
Dostępność: drogerie DM, internet


Plusem tego kremu jest to, że posiada zabezpieczającą folię pod nakrętką. Jak zapewne wiecie, dużo ludzi lubi wtykać paluchy tam gdzie nie trzeba. Raz kupiłam zmacane masło do ciała i od tej pory jestem na tym punkcie przewrażliwiona, także plus dla firmy.


Mam skórę normalną, dlatego nie potrzebuję bardzo tłustych mazideł do ciała. Ten krem jednak jest bardzo wodnisty a ja takich nie lubię. Lubię zbite konsystencje typowe dla prawdziwych kremów czy maseł. Napisałam prawdziwych, ponieważ ten z nazwy jest kremem, ale ma z nim niestety niewiele wspólnego. Jest to zwykły lekki balsam do ciała zamknięty w plastikowym pudełeczku. Kosmetyk typowo na letnie dni. No chyba, że chcemy poczuć lato w środku zimy, to zapach nam to zagwarantuje.


Krem na bardzo intensywny jagodowy zapach (podobny do jagodowej gumy Mamba), który niestety krótko utrzymuje się na skórze. A szkoda, bo zapach jest piękny i wcale nie chemiczny. Niestety tutaj plusy tego kremu się kończą. Krem z racji tego, że jest bardzo lekki i wodnisty, jest bardzo niewydajny. Używam go od jakichś 2 tygodni co 2-3 dni i zostało mi go jeszcze jakaś 1/4 opakowania.


Kolejnym minusem, który jest dość istotny, jest to, że skóra po jego użyciu owszem, jest nawilżona, ale to tylko chwilowe. Od kiedy go używam bardzo przesuszyły mi się kolana i łokcie. Do tego stopnia, że łuszczy mi się skóra w tych miejscach co nigdy wcześniej mi się nie zdarzyło przy użyciu innych kremów, balsamów czy maseł. Krem szybko się wchłania, ale nic dobrego ze skórą niestety nie robi.

Jest to edycja limitowana w drogeriach DM, którą już ciężko spotkać. Wcześniej bardzo chciałam zrobić zapasy tego kremu jednak teraz zmieniłam zdanie. Wolę coś co nawilży choć trochę moją skórę, nawet kosztem lżejszego zapachu.


Ocena: 2/5
A Wy co o nim sądzicie? Piszcie w komentarzach :)

24.09.2013

Moc paczkowych niespodzianek od wspaniałych wizażanek :)

A tak mi się zachciało z tego wszystkiego zrymować sobie tytuł :D A co! Dzisiejszy i wczorajszy dzień będę bardzo mile wspominać. Dostałam tyle prezentów, że nie wiem od czego zacząć tą notkę :D

Może napiszę po prostu skąd to wszystko :) Otóż jak widzicie na moim blogu - tworzę szablony/nagłówki na blogi w zamian za skromną paczkę z kosmetykami. Powtarzam SKROMNĄ :) To co zobaczyłam w paczkach od Kasi (sweet-and-punchy.blogspot.com) i Pauliny (cosmetic-archive.blogspot.com) przeszło moje wyobrażenia. Dziewczyny jesteście przekochane! :*

Oto co zawierała paczka od Kasi


Powiedzcie mi, skąd ona wiedziała, że akurat każdy z tych kosmetyków chciałam przetestować. No skąd? :) W paczce znalazłam:



 
Oprócz tego w paczce znalazły się rzeczy dla Domu Dziecka. Kasia wiedziała o akcji, którą organizuję i postanowiła dać coś od siebie. Oczywiście ja gapa zapomniałam tych prezentów sfotografować, ale uwierzcie, że sporo tego :)

Dzisiaj odebrałam natomiast paczkę od Pauliny. Tutaj wiedziałam poniekąd na co czekam, bo sama wysłałam jej listę kosmetyków, które chciałabym przetestować. W przypadku Kasi była to całkowita niespodzianka. Dopytywałam, ale nie chciała zdradzić czego mogę się spodziewać. Po odpakowaniu moim oczom ukazały się:


Prawda, że piękny widok? Zawsze wspaniale jest dostać coś, do czego samemu nie ma się dostępu i Paulina mi w tym pomogła. Pomadka Alverde i lakier holograficzny to niespodzianki od niej dla mnie, bo wcale ją o te rzeczy nie prosiłam, jednak sama wrzuciła je do paczki. Waniliowa pomadka, lakier ślicznie mieniący się  w słońcu. Nie mogła wybrać lepszych niespodzianek! W paczce znalazło się również kilka innych rzeczy, jednak nie są one dla mnie, więc nie pokazywałam ich na zdjęciach. Paulinko - dziękuję Ci :) Poniżej wrzucam zdjęcia kosmetyków z bliska.



Pierwsze co zrobiłam to dorwałam się do kakaowego masła Balea. Jejku jak ono cudownie pachnie! Jakbym wąchała kakao w proszku, naprawdę. Przyznam się szczerze, że najbardziej czekałam na śliwkowy lakier od P2. Nie ma na co czekać - lecę malować paznokcie :)

Ogłaszam wszem i wobec, że na jakiś czas stopuję z zakupami kosmetycznymi, bo nie mam ich już gdzie trzymać. Za kilka dni pojawi się jeszcze jeden post zakupowy i od tej pory tylko testuję i testuję. No i oczywiście opisuję Wam wrażenia na blogu.

A Wy lubicie takie niespodzianki? Wolicie dostawać kosmetyki czy jednak coś innego? Dajcie znać.

23.09.2013

Krótka relacja ze spontanicznego spotkania bloggerek

Końcem sierpnia wpadłam na pomysł, że fajnie byłoby poznać dziewczyny, które bloggują na terenie Podkarpacia. Rzuciłam pomysł na facebookowej grupie a dziewczyny momentalnie go podchwyciły i zgodziły się spotkać.

Spotkanie doszło do skutku 7 września. Tak jak planowałyśmy, poszłyśmy do restauracji "Grzesznicy", by móc spokojnie posiedzieć w cieple, ciszy i porozmawiać o tym co nas interesuje. Początkowo bałam się, że ja - bloggerka kosmetyczna, nie będę miała wspólnych tematów z bloggerkami modowymi, jednak nic bardziej mylnego! Usta nam wszystkim się nie zamykały :) 


W spotkaniu wzięły udział:
oczywiście ja ;)
Klaudia z bloga narratorka.blogspot.com
Kamila z bloga fashion-camille.blogspot.com
Magda ladymeggy.blogspot.com

Było nas tylko 4, ale jednak przy stoliku nie było chwili ciszy. Pora na krótką relację zdjęciową z naszego spotkania. Zdjęcia robiła dla nas Kamila za co jej bardzo dziękuję, bo mój aparat jeszcze wtedy był w fazie fochów i gdyby nie ona, nie miałabym żadnej pamiątki.

Piękne te kwiaty! Musiałam dodać :)

 Mina z cyklu "no i co by tu wybrać...

Klaudia pozuje a ja wybieram dalej :D

W końcu stanęło na jagodowym koktajlu i to był super wybór! Nie raz tam wrócę tylko dla niego ;)

Jedyne czego żałuję to, że nie zrobiłyśmy sobie na koniec grupowego zdjęcia. Mam nadzieję, że następnym razem naprawimy ten błąd. Bo następny raz już niedługo prawda? ;)

Dziewczyny i tu pojawia się pytanie do Was - lubicie takie spotkania? Często spotykacie się z bloggerkami z okolic po to, żeby pogadać na wspólne tematy? Dajcie znać, bo strasznie jestem ciekawa :)

21.09.2013

Kolejne całkiem "moje" perfumy

 Ta notka miała się pojawić jutro, ale gapa ze mnie i opublikowałam ją teraz :D

Mam kilka zapachów, z którymi nie zamierzam się rozstawać w najbliższym czasie. A, że nie testuje nowych, to można by rzec, że wybrańcy zostaną ze mną na długo. Pierwszym takim zapachem, o którym pisałam jest Signorina. Drugim jest natomiast zapach typowy dla teraźniejszych chłodnych dni - Escada Magnetism.


Długo zwlekałam z jego zakupem, bo po drodze było tyle innych zapachów do poznania. Jednak kiedy już go kupiłam - przepadłam. Lubuję się w słodziakach, więc te perfumy są wprost stworzone dla mnie. Nie są ulepkowate, jest to elegancka, niemęcząca słodycz

Nuty zapachowe:
nuta głowy: ananas, czarna porzeczka, frezja, bazylia, tymianek, zielone liście
nuta serca: róża, magnolia, jaśmin, heliotrop
nuta bazy: drzewo sandałowe, paczuli, piżmo, wanilia, ambra, wetiwer, irys, karmel, kokos

Perfumy te bardzo trwałe, czuję je na sobie przez cały dzień. Nadają się idealnie na chłodne dni. W lecie mogą męczyć zarówno nas same jak i otoczenie. Jest to mieszanka nut słodkich z nutami przyprawowymi, czyli to co lubię najbardziej. Wyrosłam już z takich zapachów jak Pink Sugar (to jest dopiero ulep!). Wystarczą 3 psiknięcia, dekolt i 2 za uszami i cały dzień przepięknie pachnę.


Długo szukałam odpowiednich słodkich, ale niemęczących perfum i wreszcie znalazłam. Rzekłabym, że przez przypadek i w sumie w ciemno. Magnetism nie jest niestety dostępny w perfumeriach stacjonarnych (kiedyś poszłam do Douglasa w celu przetestowania go i Pani zrobiła wielkie oczy, bo przecież został on wycofany kilka lat temu). Tak więc nie ma to jak perfumerie internetowe, ale oczywiście sprawdzone, żeby nie naciąć się na podróbki. W perfumeriach internetowych ceny zaczynają się od 133zł/75ml (oczywiście w sprawdzonych takich jak kokai czy perfumesco).

Jednym słowem - UWIELBIAM! :)

A Wy miałyście już okazję przetestować na sobie ten zapach? Wolicie słodkie czy rześkie, cytrusowe zapachy? Dajcie znać.

Nowości kinowe - Czas na miłość

Kilka dni temu wybraliśmy się z moim B. do kina. Musieliśmy nasze bilety wykorzystać do końca września, padło więc na film 'Czas na miłość'. Z braku laku poszliśmy, nie myśląc wcale, że film okaże się tak dobry.


Film opowiada o mężczyźnie, który potrafi podróżować w czasie. Wiem, że to pewnie dla Was banał, ale wg mnie film jest całkiem niezły. Ukazuje relacje mężczyzny z rodzicami, siostrą, żoną i dziećmi. Ten film to bardzo dobra odskocznia od codziennych problemów. Bardzo poruszająca jak i chwilami śmieszna komedia romantyczna. W kilku momentach miałam łzy w oczach co zdarza mi się bardzo rzadko.

Polecam wybrać się do kina albo przynajmniej obejrzeć go w domu przed komputerem :)

A może któraś z Was już go obejrzała i podzieli się spostrzeżeniami? Czekam na komentarze.

18.09.2013

Bubel wszechczasów!

Kolejny mój zakup w ciemno i oczywiście kolejne rozczarowanie. Nie wiem czy to już jest wpisane w moją osobę, ale jak tylko robię nieplanowane zakupy, to trafiają mi się same buble. Dzisiaj o jednym z nich. Mowa o mgiełce chłodzącej firmy Beauty Formulas.


Kupiłam ją z myślą, że okaże się fajnym zamiennikiem wody termalnej, jednak co nagle to po diable. Wpadła mi do koszyka jak już stałam przy kasie, zobaczyłam promocyjną naklejkę i kupiłam. Nie jest warta nawet tych 7zł, które za nią zapłaciłam.


Nie będę się rozpisywać o jej chłodzącym działaniu, bo nie używałam jej w czasie upałów. Użyłam jej zaledwie kilka razy i do twarzy nie użyję jej już więcej. Dlaczego?
Otóż to co mnie od niej odrzuca, to chemiczny smród (tak, zapachem ciężko to nazwać), który wydobywa się razem z mgiełką przez atomizer. Drugą sprawą jest to, że jej psiknięcia nie są subtelne. Dosłownie wali nam wodą po twarzy, którą później trzeba ścierać, bo tyle jej tam jest. Nie mam tego problemu z wodą termalną, której używam. Do tego atomizer jest ciężki w obsłudze. Nie chodzi lekko jak przy innych tego typu produktów. Trzeba nieco więcej siły by go nacisnąć.


Fakt, że cena może zachęcać do zakupu, jednak ja od tej pory zużyję ją do psikania na pędzel przed nałożeniem podkładu, bo do niczego innego się nie nadaje. Mam nadzieję, że nie zrobi mi krzywdy. Jak sobie pomyślę o tej chemii, która jest w środku to aż mi słabo.

Skład: De-Ionised Aqua (Water), 2-Bromo-2-Nitro Propane-1, 3-Diol.

Ocena: 0/5!

A Wy co o niej sądzicie? Dajcie znać w komentarzach, koniecznie :)

16.09.2013

Moja piosenka tygodnia :)


Nie bardzo przepadam za tymi wszystkimi "polskimi piosenkareczkami", bo jest ich dużo za dużo. Jednak Martę polubiłam już dawno, jest bardzo pozytywną osobą. Ostatnio usłyszałam jej piosenkę (do tej pory nie wiedziałam, że w ogóle coś tworzy) i przepadłam :) Śliczna jest! Teledysk mniej, ale zobaczcie same.

 

"...a jak się lubi co się ma
cieplejszy wieje wiatr
życie ma lepszy smak..."

Bardzo lekka pozytywna piosenka, lubię takie :)

15.09.2013

O tym jak mój aparat miał chwilę słabości

Dziewczyny dzisiaj przychodzę do Was z postem, sama nie wiem czy śmiesznym czy wręcz żałosnym :D Otóż zdjęcia wykonuję zwykłym kompaktem. Dokładnie takim


I jak już zdążyłyście pewnie zauważyć, jakość zdjęć w ostatnim czasie była straszna. Nie dało się nic zrobić, żeby zdjęcia były bardziej ostre. Aż do momentu kiedy obejrzałam go z każdej strony i za winowajcę tego wszystkiego posądziłam wstrętnego palucha odbitego na szkiełku. Nie wiem kto bawił się moim aparatem, ale cieszę się, że już się wszystko wyjaśniło i zdjęcia są dalej tak ładne (bo do doskonałości to im daleko) jak w ostatniej notce :)

Obiecuję Wam, że nigdy więcej nie zobaczycie na tym blogu tak paskudnych zdjęć jak te kilka postów wstecz. Strasznie mi wstyd za nie, ale zmieniać chyba nie ma sensu. Jak myślicie?

I tutaj mam takie małe pytanie do Was, czym można czyścić to szkiełko? Nie jestem za dobra w budowie aparatu, dlatego pytam właśnie Was :) Próbowałam zwykłym patyczkiem do uszu, ale jednak wolałabym wyczyścić je nieco lepiej :)

Dajcie znać jeśli wiecie.

14.09.2013

Weekendowy manicure

Oj rzadko można u mnie spotkać pomalowane paznokcie. Coś mi się nie chce ostatnio, więc postanowiłam to nadrobić :)

W czwartek odebrałam paczkę od Blanki (swiat-blanki.blogspot.com) i od razu zapałałam miłością do lakieru z Rimmel. To mój pierwszy lakier do paznokci z tej firmy, dlatego chciałam go szybko przetestować i oto co wyszło.






Kolor lakieru najlepiej odwzorowuje trzecie zdjęcie. Jak widzicie, zdążyły mi się już pościerać końcówki a mani w momencie robienia zdjęć nie miał nawet 24h, więc kurczę trochę się zawiodłam na lakierze Rimmel.

Do jego zrobienia wykorzystałam te dwa lakiery.


Rimmel Salon Pro w kolorze 500 Pepermint oraz lakier piórkowy Golden Rose Impression  numerze 13. Jak Wam się podoba?

13.09.2013

Wyniki mini rozdania, czyli kto testuje krem Embryolisse Lait - Crème Concentré

Wiem, że nagrody nie były zacne, ale jednak mimo to, kilka osób zgłosiło chęć przetestowania kremu Embryolisse Lait - Crème Concentré. Bardzo mnie to cieszy.

Nie chcę przedłużać, więc powiem tylko, że krem będzie miała okazje testować...


Bardzo proszę Isabelle o kontakt mailowy ze mną.
Jeśli Isabelle nie zgłosi się do poniedziałku, wylosuję kolejną osobę :)

Dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział w rozdaniu.
Gratuluję zwyciężczyni :)

12.09.2013

Pytanie do Was, czyli Natii radzi się czytelniczek

Od kilku dni kiełkował mi w głowie pomysł ja mogę przynajmniej w mniejszym stopniu wpadać na buble kosmetyczne. Jak wiadomo - najciemniej zawsze pod latarnią. Wymyśliłam, że skoro każda z Was zna się na kosmetykach, to pora w pewnych kwestiach zdać się właśnie na Was :) Nie jestem dobra w niektórych kosmetycznych dziedzinach i będzie mi bardzo miło, jeśli pomożecie mi w niektórych wyborach i dacie znać co warto przetestować. Tak więc, zaczynajmy.

Włosy to niestety moja zmora. Nie przykładam się zbytnio do ich pielęgnacji, dlatego bardzo mało włosowych recenzji zobaczycie na moim blogu. Czas najwyższy nieco się o nie postarać, bo zaczyna mnie irytować ich codzienne mycie. Kiedyś wystarczyło, że myłam je 2x w tygodniu i były ok. Teraz muszę myć je codziennie i to najlepiej rano, bo kiedy umyję wieczorem, to na drugi dzień już są oklapnięte. Odżywek i masek używam sporadycznie. Najpierw chciałabym jednak znaleźć swój idealny szampon i mam nadzieję, że mi w tym pomożecie. Niestety nie dam rady obejść się bez suszarki (skoro myję je rano) i prostownicy, choć teraz prostuję je rzadziej. Proszę nie radźcie mi z nich zrezygnować :)



Szukam szamponu, dzięki któremu nie będzie potrzebne codzienne mycie włosów. Nie zależy mi na jakiejś mega regeneracji, tylko nieobciążaniu ich.

Czekam na Wasze propozycje. Przedział cenowy szamponu to max. 20zł (nie jest to kosmetyk na który chcę wydawać krocie). Dajcie znać w komentarzach co warto przetestować. Mam nadzieję, że takie posty będą zbawienne zarówno dla mnie jak i dla Was :)

10.09.2013

Czym dopieszczam skórę twarzy, czyli pielęgnacja mojej cery cz. 2

Przyszła pora na drugą część notki o kosmetykach, którymi pielęgnuję swoją twarz. No więc zaczynajmy :)

Kosmetykiem, który staram się używać regularnie jest peeling (koniecznie enzymatyczny!).


Jeśli chodzi o peeling, to kiedyś miałam bardzo fajny z firmy Mizon (jasnozielony), ale jak to bywa przy kosmetykach azjatyckich - jego cena poszła w górę i po prostu przestałam go kupować. Szukam czegoś idealnego, dostępnego u nas. Aktualnie używam peelingu enzymatycznego Ziaja Ulga, ale jak dla mnie, jest bardzo słaby w działaniu.


Skończę go spokojnie, ale będę szukać jednak czegoś mocniejszego. Wiem, że enzymatyki nie działają tak mocno jak peelingi mechaniczne, jednak po tym peelingu działanie jest znikome a wiem, że są inne, które działają lepiej. Polecacie coś? Cena peelingu Ziaji to 9,99zł.


Jeśli chodzi o maseczki z glinki, to próbowałam już glinkę żółtą, czerwoną i zieloną. To właśnie zielona najbardziej przypadła mi do gustu.



Po jej użyciu czuję, że cera jest odświeżona i pozbyła się zbędnego sebum. Fakt, że zaraz po jej użyciu, skóra twarzy jest napięta, ale wystarczy ją nakremować i to uczucie znika. Mi, posiadaczce cery mieszanej w kierunku tłustej, czasem przydaje się takie "podsuszenie" twarzy i powiem Wam, że lubię to uczucie. Wiem, że skóra mieszana potrzebuję nawilżenia podobnie jak skóra sucha, czego czasem nie wiedzą laicy kosmetyczni i ostro matują zamiast nawilżać, myśląc, że pozbędą się świecenia. A to niestety działa zupełnie odwrotnie, pamiętajcie! Ja zaopatruję się w glinki w sklepie zrobsobiekrem.pl, gdzie ich ceny wahają się w okolicy 6-6,50zł/50g.


Przechodząc do nawilżania o którym pisałam wcześniej, aktualnie używam kremu Embryolisse Lait - Creme Concentre, który dostałam do testów w ramach współpracy.


Nawet nie wiecie jak się ucieszyłam, kiedy firma zaproponowała mi przetestowanie go, bo w internecie nie ma ani jednej negatywnej opinii o nim. Myślicie, że moja będzie pierwsza? Powiem Wam, że używam go krótko, ale nie zapowiada się, żebym jako pierwsza wystawiła mu negatywną opinię. Więcej o nim w osobnej notce :)


Aktualnie używam wyłącznie tego kremu i na dzień i na noc, zrezygnowałam z kremu matującego (tak, mam cerę mieszaną, nie suchą), bo po prostu nie widzę potrzeby matowania cery. Jego cena to ok. 45zł/30ml lub 80zł/75ml.


Od niedawna używam również żelu pod oczy z firmy Flos-Lek.


Staram się go używać 1-2 razy dziennie i efekty jakieś są. Nie chcę zapeszać, ale ten żel ładnie niweluje suchość w okolicach oczu a miałam z tym problem.


Jeśli za jego pomocą chcecie pozbyć się cieni pod oczami, to może być problem. Jednak jeśli Wasza skóra pod oczami jest dość sucha, to polecam go wypróbować :)

Jeśli chodzi o pielęgnację mojej cery, to nie używam nic więcej. Wychodzę z założenia, że więcej nie znaczy lepiej i o dziwo sprawdza się to. No i taka mała rada ode mnie - jeśli macie skórę trądzikową, to pamiętajcie, żeby nie trzeć jej ręcznikiem, tylko przykładać go delikatnie do twarzy i osuszać ją w ten sposób. Zaoszczędzicie zarazkom wędrówek i zobaczycie, że syfki nie będą występowały tak często, bo zarazki nie będą roznoszone po całej twarzy :)


Co myślicie o mojej pielęgnacji? Dajcie znać w komentarzach.

9.09.2013

Spotkanie podkarpackich bloggerek kosmetycznych - zapisy

Jak kiedyś zapowiadałam, tak też zrobiłam.

Oczywiście nie sama. Razem z Sylwią (grimagee.blogspot.com) postanowiłyśmy zorganizować kolejne spotkanie bloggujących dziewczyn. Z małym zastrzeżeniem, że chcemy, aby to jednak było spotkanie stricte kosmetyczne. Bardzo chciałybyśmy poznać inne kosmetyczne bloggerki z okolicy, stąd też ten pomysł. Ale nie byłybyśmy sobą, gdybyśmy nie wymyśliły czegoś jeszcze. Otóż połączymy przyjemne z pożytecznym i w ten oto sposób my będziemy mieć frajdę ze spotkania a przy okazji pomożemy dzieciakom z rzeszowskiego Domu Dziecka "Mieszko".

Postanowiłyśmy z Sylwią, że nie będzie to zwykłe spotkanie, lecz połączone ze zbiórką giftów (tak, tym razem działamy w dwie strony) dla dzieci z Domu Dziecka "Mieszko". Zapewne wielu z Was walają się po strychu czy gdziekolwiek indziej, rzeczy, które mogą się tam przydać, więc dlaczego by ich nie oddać? Ja już raz organizowałam podobną akcję i wyszło całkiem nieźle, może tym razem będzie jeszcze lepiej? :)


Ze względu na ograniczenia lokalowe i to, że przy większej liczbie dziewczyn strasznie ciężko jest się ze wszystkimi porozumieć, zamienić kilka zdań, w spotkaniu może wziąć udział tylko 15 dziewczyn. Tak więc jest 13 miejsc wolnych, zgłaszajcie się :) Spotkanie będzie zorganizowane tak, że na pewno nie będziecie się nudzić, daję słowo!

Zgłoszenia wysyłajcie na maila: justbeauty91@gmail.com 
wpisując w tytule "Mikołajkowe spotkanie bloggerek - zgłoszenie".
Wzór zgłoszenia
Imię i nazwisko:
Adres bloga:

Chciałabym, aby w spotkaniu wzięły udział głównie dziewczyny z województwa podkarpackiego, dlatego po otrzymaniu wszystkich zgłoszeń wstawię pełną listę uczestniczek w nowym poście.
Zgłoszenia wysyłajcie do 10 października.

Aktualne potrzeby placówki znajdziecie tutaj

Czekam na maile :)

7.09.2013

Początek przygody z podkładem mineralnym

No więc wpadłam i ja. Wszem i wobec słyszy się, że podkłady mineralne czynią cuda z naszą cerą. Nie byłabym sobą, gdybym nie przekonała się o tym na własnej skórze. Po długich poszukiwaniach, przeglądaniu swatchy w internecie, zdecydowałam się wreszcie. Wybrałam podkłady firmy Meow Cosmetics. Podobno formuła Flawless Feline ma najlepsze krycie, więc taką właśnie wzięłam.


Na początku zawsze jest najgorzej, bo monitor i zdjęcia nie odwzorowują w 100% odcieni podkładu, więc tak naprawdę średnio wiemy w co celować. Ja skusiłam się na 9 próbek. Wybrałam odcienie:
- Manx
- Angora
- Abyssinian
- Korat
- Chartreux
Pierwsze cztery wzięłam na poziomie jasności Sleek i Frisky (1 i 2) a ostatni tylko na poziomie Sleek, bo Frisky było mi dane kiedyś testować i okazał się za ciemny. Wzięłam odcienie, które wydają mi się ok, reszta była zbyt ziemista a wiem po podkładzie Revlonu, że taki odcień nie jest dla mnie.



Próbki są, pędzel jest, więc trzeba testować. Pędzelek kupiłam na ebay-u a dokładnie TUTAJ.
Poniżej wstawiam swatche wszystkich odcieni porównane z podkładem płynnym Bourjois Flower Perfection 51.



Aktualnie jestem już po testach odcienia Korat 2. Na zdjęciach widzicie, że kolorystycznie odpowiada mi najbardziej. Powiem Wam, że zapowiada się całkiem nieźle :) Zobaczcie same.


Trzymajcie kciuki, żeby przygoda z podkładami mineralnymi się udała :)
A Wy próbowałyście już minerałów? Dajcie znać koniecznie.

P.S. Tak przy okazji: skoro Korat 2 mi tak świetnie pasuje, to mam do oddania 8 pozostałych próbek (każda tylko swatchowana na potrzeby tej notki), bo są dla mnie jednak za żółte). Dajcie znać na maila jeśli któraś z Was chciałaby je przygarnąć :)