31.01.2014

Lakiery Crazy Colours Softer - zielenie

Dzisiaj na tapecie lakiery w odcieniach zieleni z brokatowym bonusem. Bez zbędnego gadania przejdę do rzeczy :)

Przypomnienie kilku informacji o tychże lakierach.
Cena: 6,99zł
Krycie: 2-4 warstw w zależności od koloru
Dostępność: Drogerie Stars, Trendy Shop oraz butiki Clavier
Trwałość:  4-5 dni (przetestowałam pod tym względem kilka odcieni, nie wszystkie)
Zmywanie: bezproblemowe, nie odbarwiają płytki.


 Numerek 24, krycie - 3 warstwy


Numerek 28, krycie - 3 warstwy


 Numerek 29, krycie - 3 warstwy


 Porównanie odcieni 28 i 29. Szkoda, że tak słabo widać czarne kropeczki z jasnej zieleni na paznokciach. W buteleczce są o wiele bardziej widoczne, szkoda.

Najjaśniejsza zieleń jest chyba najpiękniejszym zielonym lakierem jaki w swoim życiu widziałam <3 Zgadzacie się ze mną? A jak podoba się Wam reszta odcieni? Jak dla mnie ten ciemny jest ok, ale ten z kropeczkami za bardzo kojarzy mi się ze Shrekiem :D


Zdjęcia zostały wykonane przez BZ-N Foto

29.01.2014

Jak zrobić graficzne odnośniki odsyłające do postów oznaczonych daną etykietą lub podstron?

Dzisiaj notka specjalnie dla Eweliny i Sylwii :* Wczoraj próbowałam im wytłumaczyć jak zrobić graficzne odnośniki do danych etykiet na blogu a dzisiaj stwierdziłam, że po prostu zrobię o tym notkę. No to zaczynamy :)

Ja zawsze robię napisy do podstron jako grafika, bo w programie mam dużo większe pole manewru jeśli chodzi o czcionki niż w bloggerze.

1. Tworzymy grafikę, która ma nam się pokazywać na blogu i odsyłać do postów oznaczonych jedną etykietą. Posłużę się jedną zrobioną przeze mnie wcześniej. Umieszczamy ją na stronie do hostingu zdjęć i kopiujemy link, który jest do danej grafiki przypisany (w imageshack.com nazywa się to link bezpośredni lub w tej nowej wersji - Direct).


2. Kiedy już mamy gotową grafikę, przechodzimy do kodu. Link pokazujący nam się w pasku przeglądarki przy kliknięciu jakiejś etykiety to http://po-prostu-piekno.blogspot.com/search/label/nazwa etykiety. Spróbujcie kliknąć w jakąś etykietę u siebie na blogu i zobaczcie jak to działa :)

3. Przechodzimy do wstawiania danej grafiki z odsyłaczem na naszego bloga. W Projekcie -> Układ wybieramy "Dodaj gadżet" i klikamy "HTML/Java Script". Pojawia nam się okienko do uzupełnienia. Oczywiście nazwy nie wpisujemy żadnej, zostawiamy górne okienko puste.


4. W dolnym (większym okienku) wklejamy kod:

<a href="link odsyłający do postów z daną etykietą";"><img border="0" src="link obrazka odsyłającego " /></a>

Możemy również wzbogacić ten kod o wycentrowanie. Ja zawsze tak robię, ponieważ wyśrodkowane grafiki lepiej się prezentują niż takie wyrównane automatycznie do lewej strony. Kod wtedy wygląda tak: 

<center><a href="link odsyłający do postów z daną etykietą";"><img border="0" src="link obrazka odsyłającego " /></a></center>

Zapisujemy gadżet i gotowe :) Takim sposobem możemy zrobić zarówno pojedyncze grafiki jak i kilka obok siebie czy każdą pod sobą.

5. Jeśli chcemy zrobić kilka etykiet obok siebie (czyli coś na kształt menu pod nagłówkiem), musimy wkleić ten kod w jednym gadżecie obok siebie kilka razy, najlepiej oddzielając każdy kod kilkoma spacjami. Oczywiście każdy wklejony kod dostosujemy pod inną etykietę i wklejamy link do innego stworzonego przez nas obrazka odsyłającego.

 6. Jeśli chcemy zrobić kilka etykiet i każdą pod sobą po każdym kodzie musimy dać enter, którym w kodzie jest znacznik <br>. Jeden taki znacznik to jeden enter, możemy dać tyle ile nam się podoba a im więcej enterów, tym odstęp będzie większy :)

7. Tak samo tworzy się podstrony "kontakt", "współpraca" i podobne, tylko wtedy link do podstrony będzie wyglądał następująco: http://po-prostu-piekno.blogspot.com/p/nazwa podstrony.html. i taki wklejamy do kodu.

Mam nadzieję, że odrobinę Wam pomogłam. Dajcie znać w komentarzach czy udało Wam się stworzyć takie graficzne podstrony na swoim blogu  :)

28.01.2014

Przeciwzmarszczkowy wygładzający krem na dzień od Eveline

Jeszcze niedawno zarzekałam się, że nie będę nic kombinować z pielęgnacją twarzy i przestanę używać kremów typowo drogeryjnych marek. Oto dowód jak bardzo kobieta zmienną jest. Dzisiaj post o przeciwzmarszczkowym wygładzającym kremie do twarzy na dzień od Eveline. Wprawdzie używam go całkiem inaczej niż pisze producent, bo nie mam jeszcze zmarszczek, nie używam go na dzień tylko głównie na noc, ale zaraz napiszę dlaczego.


Otóż na samym początku przekonał mnie do niego jego zapach. Uwielbiam wszystko co pachnie kozim mlekiem - ot takie moje małe zboczenie, więc postanowiłam dać mu szansę. Krem zamknięty jest w 50ml złoto-buro-brązowym plastikowym słoiczku. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie jego tandetne wykończenie, które na półce nie prezentuje się niestety najlepiej.


Krem przed kontaktem z powietrzem oraz łapami ciekawskich klientek drogerii chroni tekturowe opakowanie (którego nie ma na zdjęciu) oraz folia zabezpieczająca. Za to plus, ponieważ wiemy, że nikt wcześniej nie wkładał do niego swoich paluchów twierdząc uparcie, że przecież musiał i mógł tak zrobić...


Sam krem ma bardzo lekką konsystencję i bardzo szybko wchłania się w naszą skórę nie pozostawiając na niej ani grama tłustej powłoki. Skóra od razu po użyciu jest aksamitna i odrobinę napięta. Powinien więc w sam raz nadawać się jako krem na dzień jak zaleca producent. Owszem nadaje się, ale tylko wtedy, kiedy nie musimy nakładać makijażu. Niestety ten krem pod makijaż nie nadaje się kompletnie. Kiedy używam go pod podkład mineralny uwydatnia mi suche skórki zamiast dawać lekki poślizg dla pędzla. A to dziwne, skoro daje wykończenie takie jak pisałam prawda? Niestety moja cera jest widocznie napięta i aksamitna do 5 minut po użyciu. Po 5-10 minutach krem wchłania się niemal całkowicie a ja pod podkład mineralny muszę mieć na twarzy lekki poślizg, dlatego na dzień pod makijaż wolę stosować kremy, które taki lekki poślizg zostawiają. Nie lubię matowić cery kremami matującymi czy używać pod makijaż właśnie tego typu kremów jak ten z Eveline.


Producent zaleca używanie tego kremu osobom z cerą suchą. Ja jednak im to odradzam, ponieważ sucha cera potrzebuje konkretnego nawilżenia a takiego niestety ten krem im nie zapewni. Nie mniej jednak kiedy wiem, że w dany dzień nie będę nakładać makijażu, lubię posmarować twarz tym kremem, bo wtedy nie świeci mi się ona tak szybko jak przy kremach, które stosuję zawsze pod makijaż. Dziwny paradoks, wiem. Co kilka dni nakładam również ten krem grubszą warstwą na noc i rano nadal czuję tą aksamitność na twarzy oraz lekkie napięcie skóry (nie mylić z wysuszeniem). Mam cerę mieszaną, dlatego tak lubię ten efekt. Skóra jest aksamitna a nie tłusta oblepiona zarówno kremem nawilżającym jak i sebum wyprodukowanym w ciągu nocy. Oczywiście używam również nawilżającego kremu na noc, bo wiem, że zarówno cera sucha jak i tłusta takiego nawilżenia potrzebują.

Zużyłam już ponad połowę słoiczka i zauważyłam, że przy dłuższym stosowaniu efekt elastycznej i jędrnej skóry jest widoczny nie tylko chwilę po jego użyciu, ale i przez dłuższy czas. Tak więc krem faktycznie lekko uelastycznia skórę twarzy. Nie wiem jak to jest ze zmarszczkami, czy faktycznie pomaga na nie, ale wątpię, bo od kremu za 15-17zł nikt nie powinien oczekiwać cudów. Można go dostać w wielu drogeriach stacjonarnych, więc ze znalezieniem go nie ma problemów.


Plusem tego kremu jest oczywiście to co zauroczyło mnie na samym początku, czyli zapach. Krem pachnie pięknie! Nie wyczuwam w nim ani grama olejku arganowego, tylko kozie mleko zmieszane z masłem shea. Swoją drogą - mogłabym mieć nawet balsam do ciała pachnący tak pięknie jak ten krem :) Dodatkowo krem nie zapycha a jak już zapewne wiecie - moja cera jest kapryśna i podczas zmiany kremu lubi się buntować, pokazując co rusz nowe syfki na twarzy. Przy wprowadzeniu tego kremu do mojej pielęgnacji nic takiego nie miało miejsca.

Wiem, że recenzja jest dość przewrotna, bo z jednej strony uwidacznia suche skórki, z drugiej świetnie uelastycznia skórę twarzy, ale ja go bardzo lubię i jak skończy mi się ten słoiczek - na pewno kupię następny. Polecam wypróbowanie go osobom, które mają tłustą bądź mieszaną cerę. Sucharkom nie polecam, bo krem daje średnie nawilżenie a dla Was na pewno nie byłby to zadowalający efekt.

Ocena: 4/5

26.01.2014

Kosmetyczna wishlista na najbliższe miesiące

Były już postanowienia, przyszedł czas na chciejstwa kosmetyczne, które chcę spełnić w najbliższym czasie. Zaczynam nieco poważniej podchodzić do kosmetyków kolorowych, chcę nauczyć się tworzenia bardziej skomplikowanych makijaży, dlatego lista prezentuje głównie kosmetyki/akcesoria z tym związane.


1. Paleta Sleek Garden of Eden. Odkąd zobaczyłam pierwsze makijaże wykonane tą paletką - pokochałam ją! Brązy to coś co w makijażu uwielbiam i ich nigdy w mojej kosmetyczce dość a w połączeniu z zielenią, można stworzyć naprawdę niepowtarzalne makijaże.

2. Bronzer do twarzy The Balm Bahama Mama. Nie miałam jeszcze nigdy bronzera, ciągle używam różu ale nie potrafię znaleźć odpowiedniego dla siebie odcienia. Te różowe są za różowe, bardziej ceglaste uwydatniają mi przebarwienia, pora więc przetestować bronzer i zobaczyć jak ładnie mogę wyglądać z wykonturowaną twarzą.

3. Pędzel do różu/bronzera Hakuro H14. Kupując bronzer trzeba również zaopatrzyć się w odpowiedni pędzel do tegoż kosmetyku. Maxineczka go polecała (uwielbiam jej kanał <3), nie jest drogi, więc trzeba kupić :D



4. Cienie do powiek L'oreal Infallible. Do niedawna kochałam się w matach, ale od kiedy zobaczyłam te cienie, kupiłam 2 na próbę, to stwierdziłam, że muszę mieć ich więcej! W drogeriach stacjonarnych są dość drogie, ale w tych internetowych czy na allegro kosztują ok. 10zł/szt; dlatego chcę dokupić sobie jeszcze kilka odcieni.

5. Dalszy ciąg pędzli Hakuro a dokładnie modele H74, H79 i H85. Posiadam już kilka pędzli do makijażu oczu innej firmy, ale akurat takich nie mam a z tego co widziałam, czytałam i słyszałam są one konieczne, kiedy chcemy ładnie rozblendować cień (H74 i H79), czy wymodelować brwi (H85), czego również będę powoli się uczyć. Wprawdzie taki skośny już mam, ale moim zdaniem jest trochę za gruby do takich spraw i już nieco się zużył.

6. Baza pod cienie Artdeco. Czym byłyby próby zrobienia ładnego makijażu bez dobrej bazy? Ta fakt, jest trochę droga, ale każdy ją chwali, więc pewnie musi być warta tych 29zł. Na początku nauki będę mieć bazę z Avonu (również czytałam o niej pochlebne recenzje), ale za jakiś czas chciałabym zainwestować jednak w tą bazę :)


Co myślicie o mojej wishliście? Z poprzedniej nie udało mi się kupić paru rzeczy, ale i na nie przyjdzie czas. Teraz chcę zająć się makijażowymi sprawami i muszę kupić do tego kilka niezbędników w postaci cieni czy pędzli :)

24.01.2014

Lakiery Crazy Colours Softer - mięta, turkus i samotny niebieski cz.2

Dzisiaj uzupełnienie wcześniejszego postu, czyli lakiery w odcieniu miętowym, turkusowym i niebieskim (jeden samotny niebieski został jeszcze do pokazania Wam, więc przygarnęłyśmy go do tego zestawienia).

Przypomnienie kilku informacji o tychże lakierach.
Cena: 6,99zł
Krycie: 2-4 warstw w zależności od koloru
Dostępność: Drogerie Stars, Trendy Shop oraz butiki Clavier
Trwałość:  4-5 dni (przetestowałam pod tym względem kilka odcieni, nie wszystkie)
Zmywanie: bezproblemowe, nie odbarwiają płytki.

 Numerek 25, krycie - 3 warstwy


 Numerek 16, krycie - 3 warstwy - jedyny lakier, który odbarwia płytkę (bez użycia bazy)
 

Numerek 30, krycie - 2 warstwy


Numerek 12, krycie - 3 warstwy


 Porównanie wszystkich lakierów w odcieniach miętowym, turkusowym oraz niebieskim (od lewej: 12, 30, 16, 25)


Które odcienie tym razem przypadły Wam do gustu? Mi wszystkie. Ale najbardziej jednak miętowy :)


Zdjęcia zostały wykonane przez BZ-N Foto 

22.01.2014

Darmowe grafiki na bloga - menu

Jak obiecałam, tak uczyniłam, więc dzisiaj przedstawiam Wam kilka propozycji na obrazkowe menu stworzone przeze mnie. Starałam się zrobić wszystkie typy przycisków z jakich najczęściej korzystacie na blogach i tak oto powstały grafiki w 3 kolorach: różowym, zielonym i fioletowym. Mam nadzieję, że takie posty okażą się dla Was przydatne.





Dajcie koniecznie znać, czy chcecie aby co jakiś czas na moim blogu pojawiały się takie darmowe grafiki dla Was :) Może macie jakieś swoje propozycje grafik i mogłabym je dla Was stworzyć? Piszcie w komentarzach.

20.01.2014

Był peeling, dzisiaj pora na krem do ciała od Perfecty

Na dzisiaj przygotowałam dla Was recenzję drugiego kosmetyku, który otrzymałam dzięki akcji Perfecty na FB. O peelingu pisałam tutaj. Zerknijcie jeśli jeszcze nie czytałyście mojej opinii na jego temat. Przyszła pora na recenzję kremu do ciała z serii Sugar Baby od Perfecty.


Krem podobnie jak peeling zamknięty jest w 200ml różowej tubce zamykanej na klik. Opakowania tych dwóch kosmetyków różnią się tym, że opakowanie peelingu jest matowe a kremu błyszczące.


Producent obiecuje nam 'rozkosznie apetyczne SPA dla ciała i duszy'. Czy faktycznie uważam ten krem za rozkosznie apetyczny? Dowiecie się czytając recenzję dalej.

Zapach tego kremu jest bardzo podobny do jego siostrzanego peelingu. Wprawdzie mniej odczuwam wspomniane tam perfumy starszej Pani a odrobinę więcej słodkości, ale jednak to jeszcze nie jest to. Uwielbiam słodkie perfumy i gdyby faktycznie ten kosmetyk był słodkim perfumowanym kremem do ciała, uwierzcie, że mój nos na pewno by to wyłapał. Tak jednak nie jest, choć używa się go z nieco większą przyjemnością niż peeling. Zapach utrzymuje się na skórze ok. 2-3 godzin jednak jest słabo wyczuwalny od początku, nie zabija nas intensywnością. Musiałybyśmy siedzieć nosem w skórze, żeby go poczuć.


Konsystencja tego kremu jest faktycznie kremowa (a masło maślane :D). Ani za rzadka ani za gęsta. Dobrze się go wyciska z opakowania, nie wylewa nam się na dłoni. Jest więc kosmetykiem dość wydajnym i tutaj plus dla niego. Niestety z nawilżaniem nie jest tak dobrze. Pod tym względem to taki zwyklaczek dla mnie. Fakt, lekko nawilża, ale cudów nie robi. Nie mam problemów z suchą skórą, na ciele jest normalna (pomijając łokcie i kolana), więc specjalnie wielkiego nawilżenia nie potrzebuję, ale jednak ten krem to i dla mnie jednak trochę za mało. Wolę kosmetyki po których użyciu gołym okiem widać efekty.


Plus dla niego za to, że bardzo szybko się wchłania w skórę i można chwilę później spokojnie się ubrać nie bojąc się o zaciapanie ubrania niewchłoniętym do końca kosmetykiem, bo nie pozostawia tłustej warstwy na skórze. Kolejną zaletą jest niezmiennie cena (ok. 15zł) i dostępność.

Podsumowując, szkoda, że seria okazała się lekkim niewypałem, bo liczyłam na coś więcej. Zwłaszcza, że kosmetyki z tej serii mają dobrą dostępność i mogłabym je często kupować nie martwiąc się, że ich nie znajdę. Po testach niestety nie kupię ponownie ani peelingu ani kremu do ciała.

Ocena: +2/5

A Wy co o nim sądzicie? A może inne zapachy są godne przetestowania? Miałyście, testowałyście? Dajcie znać :)

19.01.2014

Dlaczego tło nagłówka po wgraniu na bloga robi się szare i jak to zmienić?

Podglądam wiele blogów i zauważyłam, że wiele dziewczyn (najczęściej początkujących bloggerek) ma problem z nagłówkiem. Podczas tworzenia go tło jest białe i sam nagłówek wyraźny a po wgraniu na bloga tło robi się szare a nagłówek traci na jakości? Nic prostszego!

Wystarczy zapisać nagłówek w formacie .png a nie .jpg. Taką opcję ma nawet program Paint, który powinnyście mieć na swoim komputerze. Taka mała zmiana w rozszerzeniu pliku a jaka wielka zmiana w wyglądzie bloga prawda? Zobaczcie tą różnice na przykładzie mojego bloga.

Nagłówek zapisany w formacie .jpg i wgrany na bloga wygląda tak:


Nagłówek zapisany w formacie .png i wgrany na bloga wygląda tak:


Różnica widoczna prawda? Jeśli któraś z Was ma na blogu nagłówek w wersji .jpg, to bierzcie się do roboty i zmieniajcie rozszerzenie obrazu :) Ja dodatkowo każde zdjęcie wrzucane na bloga zapisuję właśnie w takim formacie i zauważyłam, że blogger nie zmienia mi wtedy jakości na gorszą. Wypróbujcie ten patent, polecam.

17.01.2014

Lakiery Crazy Colours Softer - niebieskości cz. 1

Jak co piątek - dzisiaj serwuję Wam swatche lakierów Crazy Colours od Softera. Ola na profilu FB prosiła mnie o pokazanie odcieni niebieskich, więc dzisiaj to właśnie te odcienie królują na moim blogu :) Dłonie na zdjęciach nie są moje, to dłonie Pani Fotograf :)

Przypomnienie kilku informacji o tychże lakierach.
Cena: 6,99zł
Krycie: 2-4 warstw w zależności od koloru
Dostępność: Drogerie Stars, Trendy Shop oraz butiki Clavier
Trwałość:  4-5 dni (przetestowałam pod tym względem kilka odcieni, nie wszystkie)
Zmywanie: bezproblemowe, nie odbarwiają płytki

Numerek 26, krycie - 3 warstwy


 Numerek 27, krycie - 3 warstwy


 Numerek 15, krycie - 3 warstwy


 Porównanie wszystkich lakierów w odcieniach niebieskiego (od lewej: 15 + 9 (brokat), 15, 27, 26)

I jak? Mnie zauroczył ten brokat. Wygląda pięknie na paznokciach. Pokażę Wam go jeszcze na kilku odcieniach :) A niebieskie lakiery wszystkie są piękne! A Wam który odcień najbardziej przypadł do gustu?

Za tydzień druga część tego postu czyli mięta i turkus :)

Zdjęcia zostały wykonane przez BZ-N Foto  

15.01.2014

Coś, co każda z nas w swojej kosmetyczce powinna mieć

Dzisiaj krótki post dotyczący pielęgnacji twarzy a dokładniej o jej oczyszczaniu. Mowa o czarnym mydle Savon Noir firmy Alepia.


Mydło to kupiłam podczas Dnia Darmowej Dostawy. Miałam już kiedyś czarne mydło, ale takie z allegro, zwyczajne, nieznanej firmy. Początkiem grudnia postanowiłam się nieco szarpnąć i kupić takie mydło, tym razem ze znanej firmy. Padło na Savon Noir marki Alepia. Jest to dość drogi wydatek, bo za 200ml słoiczek ciemnej, śmierdzącej mazi zapłaciłam 33zł (wtedy bez kosztów wysyłki). Wiedziałam jednak, że ta inwestycja się opłaci, bo na blogach wyczytałam same pieśni pochwalne na jego temat. Zdjęcie poniżej wrzucam, byście mogły podejrzeć skład. Nie oczekuję, że będziecie potrafiły rozszyfrować wszystko co jest tam napisane :)


Czarnego mydła można używać zarówno do twarzy jak i do ciała. Ja jednak kupiłam je z wyłącznym przeznaczeniem na twarz i raczej większość jego posiadaczek nie marnuje go na całe ciało. Używam go co 2-3 dni. Ten cały rytuał jest dość specyficzny, ponieważ po nabraniu mydła na dłoń, zawsze daję je na dosłownie 2-3 sekundy pod ciepłą wodę, rozsmarowuję lekko w dłoniach, kładę na twarz i wcieram do powstania białej mazi. Masuję tak twarz kolistymi ruchami przez ok. 2 minuty, później zostawiam je samowolnie na twarzy przez minutę, znowu masuję twarz przez ok. 1 minutę i dopiero po tym wszystkim zmywam je pod ciepłą wodą. Skóra twarzy po takim masażu jest tępa w dotyku i nieco skrzypi. Warto od razu sięgnąć po krem nawilżający. Dzięki Savon Noir pozbywamy się wszystkich suchych skórek na twarzy. Oprócz tego zauważyłam, że po jego użyciu przebarwienia są odrobinę mniej widoczne a podskórna kaszka na czole nieco mniejsza! :)

Plusem jest również jego wydajność. Czarne mydło wystarcza na bardzo długo, choć mi ostatnio zrobiło małego psikusa - górna połowa strasznie się rozwodniła i musiałam połowę wylać. Od tej pory trzymam je w lodówce i drugi raz nic takiego nie miało miejsca.


Jego działanie jest fenomenalne, ale jednak doszukałam się kilku minusów. Dla niektórych z Was może to być cena. Razem z wysyłką trzeba poświęcić na jego zakup ok. 40zł. Jednak opłaca się wydać na nie te 4 dychy, daję słowo. Wyczuwalnym (dosłownie) minusem jest również jego zapach. Czarne mydło ma to do siebie, że okropnie śmierdzi, ale ja staram się używać go na kilku głębszych wdechach i wtedy jakoś mogę przetrwać. Nie sądziłam nigdy, że oliwki mają właśnie taki zapach. Ostatnim minusem jest dostępność tego cuda. Można je zakupić głównie przez internet lub w zielarniach.

Mimo tych kilku małych minusów polecam ten kosmetyk każdemu. Warto przeżyć tych kilka minut ze śmierdzioszkiem na twarzy, by później czuć niesamowitą gładkość skóry twarzy. Nie martwcie się, zapach po zmyciu nie utrzymuje się na skórze.

Ocena: 4/5

A Wy jakie macie zdanie na temat czarnych mydeł? Używacie? Lubicie? Podzielcie się nim ze mną w komentarzach :)

13.01.2014

Co zrobić kiedy obraz w profilu bloga nie chce się wgrać?

Od dłuższego czasu miałam problem z obrazkiem, który pokazuje się przy moim nicku w gadżecie "Obserwatorzy". U mnie takowy się nie pokazywał a podczas wgrywania obrazek wgrywał się i wgrywał i mógł to robić nawet przez tydzień... Przy komentarzach ten obrazek był, natomiast w tym gadżecie nie i automatycznie po obserwacji jakiegoś bloga "spadałam na sam dół listy, co mnie strasznie irytowało.

W końcu z pomocą forum Google udało mi się to naprawić i chciałam się podzielić tym sposobem z Wami :)

1. Po kliknięciu na danym blogu w przycisk "obserwuj bloga", pojawia nam się takie okienko jak poniżej. Klikamy w przycisk zaznaczony czerwoną ramką



2. Następnie przy linijce "Obecnie używasz profilu ..." lub cokolwiek tam macie napisane, klikacie "Zmień"



3. Z listy wybieramy profil "Blogger". Okienko po wciśnięciu zniknie nam samo i wtedy już pojawi się obrazek przy naszym nicku :)

Mam nadzieję, że post się Wam przydał. Postanowiłam zapoczątkować na blogu serię porad technicznych i graficznych, więc już za niedługo kolejny taki post :)

12.01.2014

Kolejny peeling w akcji... Ale czy podołał?

Dzisiaj chciałabym Wam napisać kilka słów o peelingu, który miałam okazję testować dzięki akcji Perfecty na FB. Mowa o perfumowanym peelingu do ciała Sugar Baby od Perfecty właśnie.


Peeling ten zamknięty jest 200ml matowej tubce z zamknięciem na klik. Opakowanie jest miękkie i przyjemne w użytkowaniu. Co natomiast mówi nam producent o samym produkcie?


A co o samym produkcie myślę ja? Na samym początku w nozdrza rzucił mi się zapach. Miał być apetyczny, słodki a okazał się brzydki w niczym nie przypominający słodkości. Pachnie mi chwilami jak perfumy starszej pani. I co w tym słodkiego? Nic.


Kolejnym minusem jest to, że peeling jest bardzo słaby. Fakt, producent pisze, że jest to peeling drobnoziarnisty, ale on ściera słabiej niż nie jeden peelingujący żel pod prysznic. Jeśli miałabym go zaszufladkować do jakiejś kategorii, to byłyby to właśnie żele pod prysznic ze znikomym efektem peelingu. Nawet na zdjęciach nie widać żadnych konkretnych drobinek. Ten kosmetyk nie robi ze skórą nic. Na dodatek jest strasznie tępy i ciężki w rozsmarowaniu. Przez to wszystko peeling jest strasznie niewydajny, bo, żeby cokolwiek poczuć na skórze, trzeba go naładować w sporej ilości.


Zapach peelingu nie utrzymuje się na skórze zbyt długo, ale to dobrze zważając na to, że jest lekkim śmierdzioszkiem. Nie zostawia na skórze tłustej warstwy, dobrze się spłukuje. Plusem są również cena i dostępność. Peeling kosztuje ok. 15zł i jest dostępny w Rossmannie, Naturze i innych większych drogeriach.

Ocena: 1/5

Mimo ceny i dostępności oceniłam go tak nisko, bo na co komu peeling, który nie robi kompletnie nic?! Dajcie znać czy macie takie samo czy całkiem odmienne zdanie na jego temat. A za kilka dni post o kremie do ciała z tej samej serii :)

11.01.2014

Mój dzisiejszy mani, czyli Pyrka w akcji

Dzisiaj pokażę Wam swatche pierwszego lakieru firmy Colour Alike - Pyrkę (498). Mani robiłam wczoraj, stąd lekko starte końcówki. No i nie przestraszcie się moich skórek - zdjęcia nie są obrabiane w PS jak to ma miejsce przy zdjęciach lakierów marki Softer :)

O skórki intensywnie dbam, wcieram w nie co się da, jednak nie widzę wcale poprawy. Odstają tak samo jak odstawały 2 tygodnie temu, ale to nic - walczę dalej.





Jak Wam się podoba ten kolor lakieru? Mi bardzo! Nie mogę napatrzeć się na paznokcie, tak pięknie się mienią :)

Dajcie znać co sądzicie o nim i przy okazji o moich skórkach, bo nie wiem czy nie wstyd wstawiać takie zdjęcia na bloga :D

10.01.2014

Lakiery Crazy Colour Softer - róże

Od teraz, przez kilka następnych tygodni, piątkowe posty na moim blogu będą pod szyldem marki Softer. Jak chwaliłam się Wam w ostatnim poście, kilka dni temu miałam okazję zeswatchować wszystkie kolory z serii Crazy Colour, więc czym prędzej dzielę się tymi swatchami z Wami. Wszystkich lakierów w serii jest 30, więc jest co oglądać :) Zdjęcia te będą wykorzystane w sklepie internetowym, którego otwarcie już za niedługo, jednak dostałam zgodę, by podzielić się nimi z Wami już teraz, więc zachęcam do oglądania. Nie zniechęcajcie się większą ilością warstw przy ich nakładaniu, bo lakiery strasznie szybko schną i wiele z nich jest wartych każdej dodatkowej warstwy.

Na początek kilka informacji o tychże lakierach.
Cena: 6,99zł
Krycie: 2-4 warstw w zależności od koloru
Dostępność: Drogerie Stars, Trendy Shop oraz butiki Clavier
Trwałość:  4-5 dni (przetestowałam pod tym względem kilka odcieni, nie wszystkie)
Zmywanie: bezproblemowe, nie odbarwiają płytki.

Postanowiłam, że na początek pokażę Wam lakiery w odcieniach różu. Oto one:
 
Numerek 10, krycie - 3 warstwy


Numerek 14, krycie - 3 warstwy


 Numerek 19, krycie - 3 warstwy


 Numerek 6, krycie - 2 warstwy


Porównanie wszystkich lakierów w odcieniach różu (od góry: 10, 14, 19, 6)


Jak Wam się podobają różowe odcienie lakierów z tej serii? :) Mi najbardziej przypadły do gustu numerki 14 i 6. A Wam?


Zdjęcia zostały wykonane przez BZ-N Foto

8.01.2014

Krótki wpis o tym jak spędziłam ostatnią niedzielę

Część z Was zapewne wie, że niedziela upłynęła mi pod znakiem zdjęć, paznokci, lakierów itd. Otóż razem z moją (przyszłą) szwagierką miałyśmy do wykonania pewne zadanie, które zajęło nam notabene o wiele dłużej niż przypuszczałyśmy. Otóż malowałyśmy paznokcie... Ale nie byle jak. Ponad 7 pięknych godzin spędziłyśmy na ich malowaniu, fotografowaniu i zmywaniu. Dla normalnego człowieka to o wiele za dużo prawda? Łącznie zeswatchowałyśmy 29 lakierów + kilka bonusów, ale o tym już za kilka dni :)

W połowie tego jakże niecnego zadania, nie miałyśmy już sił i w ruch poszło coś na ożywienie naszej dwójki. Faceci tylko siedzieli i patrzyli, więc wino im się nie należało :D


Kiedy już byłyśmy prawie na finiszu, postanowiłyśmy uwiecznić naszą pracę również ze strony technicznej. Strasznie spodobało mi się to zdjęcie, więc muszę się nim z Wami podzielić :) Myślałam, że to będzie o wiele prostsze i szybsze a wyszło jak wyszło. Nie mniej jednak miałyśmy przy tym niezły ubaw :) Efekty naszej pracy już za kilka dni na moim blogu a tymczasem pokażę Wam co nieco od strony technicznej.


Niezła tęcza kolorów prawda?
Już za niedługo zobaczycie resztę sesji :) Chcecie?

Zdjęcia są autorstwa BZ-N Foto