28.02.2014

Lakiery Crazy Colours Softer - od bieli po fioletowy brąz a nawet czerń

Dzisiaj przed Wami ostatnia część serii swatchowej. Możliwe, że w przyszłości będą jeszcze takie serie, chcecie? Ostatnia część przedstawia 4 skrajne lakiery z tej serii. Od białego, po czarny a pomiędzy nimi bardzo ciemny fiolet wyglądający jak brąz no i kolejny raz - brokat.

Przypomnienie kilku informacji o tychże lakierach.
Cena: 6,99zł
Krycie: 2-4 warstw w zależności od koloru
Dostępność: Drogerie Stars, Trendy Shop oraz butiki Clavier
Trwałość:  4-5 dni (przetestowałam pod tym względem kilka odcieni, nie wszystkie)
Zmywanie: bezproblemowe, nie odbarwiają płytki.



Numerek 3 - biel, która niestety potrzebuje aż 4 warstw


Numerek 8 - 3 warstwy, sama nie wiem czy to brązowy fiolet czy fioletowy brąz :D


Numerek 7 - 3 warstwy, klasyczna czerń


Połączenie 7 i 9, czyli czerń z brokatem. Pięknie to wygląda <3


Na tym kończymy tą serię. Mam nadzieję, że choć trochę pomogłam Wam poznać te lakiery i zachęciłam do kupna kilku kolorów z serii Crazy Colours od Softera. Jak pisałam na początku - nie przerażajcie się 3 warstwami. Owszem, 4 mogą być już niepokojące, ale 3 warstwy przy szybkim schnięciu tych lakierów to dla mnie żaden problem.

Dajcie znać co sądzicie o tych lakierach. Bardzo chętnie poczytam Wasze przemyślenia na ich temat :)

21.02.2014

Lakiery Crazy Colours Softer - fiolety

To już przedostatni post ze swatchami lakierów z serii Crazy Colours. Kto wie, może za jakiś czas kolejna tura sesji i swatche innej serii? Zobaczymy :) Dzisiaj pokaże Wam fiolety. Tzn w połowie ja, bo dłoń ze zdjęć nie należy do mnie :) Gama fioletów w tej serii jest dość uboga, ale oba są piękne.

Przypomnienie kilku informacji o tychże lakierach.
Cena: 6,99zł
Krycie: 2-4 warstw w zależności od koloru
Dostępność: Drogerie Stars, Trendy Shop oraz butiki Clavier
Trwałość:  4-5 dni (przetestowałam pod tym względem kilka odcieni, nie wszystkie)
Zmywanie: bezproblemowe, nie odbarwiają płytki.

 Numerek 18, krycie - 3 warstwy


 Numerek 2, krycie - 3 warstwy


 Oba lakiery solo + z brokatowym lakierem nr 9 z tej serii

Mnie urzekł ciemny fiolet, zwłaszcza w połączeniu z brokatem. A Was? :)


Zdjęcia zostały wykonane przez BZ-N Foto 

18.02.2014

Pomóżcie mi dokonać wyboru... (nowy aparat fotograficzny)

Dzisiaj wpis mało kosmetyczny. W ogóle ostatnio nawet mnie tutaj jest mało. Notki są publikowane automatycznie, ale jak tylko znajdę chwilkę czasu, to odpiszę na każdy zaległy komentarz :) Na usprawiedliwienie powiem tylko tyle, że wreszcie zaczęłam pracę, więc nie mam już czasu na pstrykanie miliona zdjęć w tygodniu, muszę wygospodarować sobie na to trochę czasu w weekendy. A dzisiaj... No właśnie, dzisiaj o zdjęciach mowa. A dokładnie o aparatach fotograficznych.


Planuję zmienić swój dotychczasowy aparat na coś lepszego. Będzie mi on służył głównie do zdjęć blogowych, także chciałabym abyście mi doradziły na co zwracać uwagę przy wyborze odpowiedniego sprzętu, jeśli chcę robić zdjęcia głównie w trybie makro. To, że powinnam patrzeć na makro, to już wiem, ale na co jeszcze? Nie wykluczam oczywiście zdjęć innego rodzaju, ale wyjeżdżam rzadko, dlatego patrzę na aparaty głównie pod kątem blogowania.

A może Wy macie w domu fajny sprzęt, który nadaje się do tego i przede wszystkim kosztuje maksymalnie 500zł? Jeśli tak, to wpisujcie w komentarzach modele, które są wg Was dobre do takich zdjęć i jeśli macie jakieś zdjęcia robione tym sprzętem, to wrzucajcie linki do nich. Każda pomoc się przyda, bo ja sama nie potrafię się zdecydować

Moje typy to:
- Fuji FinePix S4300
- Samsung WB100

To jak, pomożecie?

16.02.2014

Pielęgnacyjny koszmarek ostatnich dni

W ostatnim czasie nadrabiam na blogu recenzje balsamowe. Dzisiaj chcę zaznajomić Was z nie lada koszmarkiem jaki spotkał mnie podczas używania jednego z maseł do ciała. O czym dokładnie mowa? O odżywczym maśle do ciała The Secret Soap Store.


Owe masło posiadam w wersji mini, czyli 50ml. Słoiczek dobrze trzyma się w dłoniach, jednak w mokrych nie ma szans na jego odkręcenie, strasznie się ślizga. Na wieczku słoiczka widnieją obrazki czekolady, wanilii i masła shea, więc sądziłam, że będzie to najwspanialsze masło jakie przyszło mi testować. Czekolada, czyli coś co poprawia nastrój. Wanilia, czyli mój ulubiony zapach. No i masło shea po czym wywnioskowałam, że masło będzie dawać wspaniałe nawilżenie. Nic bardziej mylnego.

Otwierając słoiczek spotkało mnie pierwsze rozczarowanie. Gdzie ta obiecana czekolada z wanilią, gdzie ta wspaniała masłowa konsystencja, no gdzie?! Masło pachnie strasznie. Nie jest to nawet słodki zapach no i w niczym nie przypomina zapachu dwóch ww. składników. Ba! Nie jest to nawet masło. Kosmetyk ma konsystencję musu na co wskazują chociażby widoczne pęcherzyki powietrza w kosmetyku.


Pomyślałam, że ok, przecież mus też może być przyjemny w użyciu i dawać to obiecane nawilżenie. Użyłam go i co? Kolejna klęska... Nijak nie mogłam go rozsmarować na skórze. Zostawiał jakieś dziwne brązowe plamy, które podczas próby rozsmarowania tylko przenosiły się w inne miejsce. Oczywiście w pakiecie dostałam również darmowe farbowanie rąk. Na własnej skórze przekonałam się jak to jest mieć 'opaleniznę' na dłoniach rodem z Afryki, serio.


Po pierwszym użyciu nie zmyłam balsamu z nóg, ubrałam długie spodnie i poszłam spać. Rano czekała na mnie niespodzianka. Skóra była niesamowicie gładka i wydawała się bardzo odżywiona. Postanowiłam więc dać mu drugą szansę. Nałożyłam go w minimalnej ilości i dalej to samo. Nie mogłam go w ogóle rozsmarować i znów pojawiły się te brązowe placki. Dzień później dałam mu 3 i ostatnią szansę, ale znowu było to samo. Nie jestem więc w stanie powiedzieć Wam, czy efekt nawilżenia jest długotrwały, bo kosmetyku użyłam zaledwie 3 razy i więcej wracać do niego nie zamierzam. Nie dość, że śmierdzi, to jeszcze barwi skórę, ubrania i wszystko dookoła. Dziękuję nawet za super nawilżenie jeśli jest ono powiązane z tymi wszystkimi koszmarkami po drodze.

Pokładałam w nim wielkie nadzieje a zawiodłam się bardzo.

Ocena: 1/5!

14.02.2014

Lakiery Crazy Colours Softer - czerwienie

Dzisiaj piątek i na dodatek Walentynki, więc jak obiecałam - przyszła pora na kolejny swatchowy post. Tym razem kolej na pokazanie Wam lakierów w odcieniach czerwieni - idealne na dzisiejsze święto. Swatche są robione nie na mojej dłoni, kolejny raz to dłoń fotografki żeby nie było :D

Przypomnienie kilku informacji o tychże lakierach.
Cena: 6,99zł
Krycie: 2-4 warstw w zależności od koloru
Dostępność: Drogerie Stars, Trendy Shop oraz butiki Clavier
Trwałość:  4-5 dni (przetestowałam pod tym względem kilka odcieni, nie wszystkie)
Zmywanie: bezproblemowe, nie odbarwiają płytki.

Numerek 4, krycie - 3 warstwy


 Numerek 21, krycie - 2 warstwy


 Numerek 20, krycie - 3 warstwy


 Numerek 17, krycie - 3 warstwy


Porównanie powyższych lakierów w odcieniach czerwieni (od lewej: 17, 20, 21, 4)

Plus bonus na którego porównawczy swatch na powyższym zdjęciu zabrakło palca :D

 Numerek 5, krycie - 3 warstwy


Jak Wam się podobają czerwone odcienie lakierów z tej serii? :) Mi podobają się wszystkie odcienie. Uwielbiam czerwień na paznokciach w każdym wydaniu. A Wam które się podobają?


Zdjęcia zostały wykonane przez BZ-N Foto

11.02.2014

O smarowidle do ciała marki Bath&Body Works słów kilka...

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją balsamu do ciała marki Bath&Body Works o wdzięcznym zapachu Warm Vanilia Sugar. Kto mnie zna, ten wie, że zapach i smak wanilii uwielbiam. Wiadomo też, że co ciężko dostępne, od razu przykuwa uwagę blogerek i chcemy to mieć jeszcze bardziej niż jakby można było sięgnąć po to w każdej drogerii. Ja tak właśnie miałam z kosmetykami firmy BBW. Czytałam o nich wiele dobrego, że zapachy są piękne, że kosmetyki rewelacyjne. I co? Dostałam balsam do ciała rozczarowanie i się zaczęło...


Balsam Bath&Body Works o zapachu ciepłej wanilii zamknięty jest w 236ml buteleczce kształtem dopasowanym do dłoni i dozownikiem z malutką dziurką zamykanym na klik. Buteleczka po bokach ma również pionowe wypukłe paski, dzięki czemu nie ślizga się w mokrych rękach. Opakowanie jest jednak dość twarde i pod koniec opakowania ciężko było mi wydobyć kosmetyk. Pomagało mi stawianie go do góry nogami i opieranie o inne kosmetyki, żeby się nie przewrócił. Tym sposobem balsam dzięki swojej rzadkiej konsystencji szybko spadał na dół i o wiele szybciej mogłam go wydobyć.


Balsam ma kremowo-żółty kolor. Jeśli chodzi o jego zapach, to spodziewałam się efektu WOW. Balsam ma zapach bardzo intensywny, pachnie faktycznie taką ciężką, wręcz paloną wanilią. Na początku wręcz zakochałam się w tym zapachu. Jest mocny, bardzo słodki i czuć obiecaną wanilię. Jednak po zużyciu połowy zaczął mnie okropnie drażnić. Podczas aplikacji przeszkadzała mi jego intensywność. Na skórze już taki intensywny na szczęście nie jest. Utrzymuje się na skórze ok. 3 godzin.


Nie sądziłam, że kiedykolwiek jakiś kosmetyk o zapachu waniliowym zacznie mnie drażnić. A tym bardziej kiedy owa przyjemność kosztuje ok. 49zł. Cena według mnie jest mocno przesadzona. Wiem, że wszystkie kosmetyki tej marki nie są tanie, ale ten balsam naprawdę nie jest wart aż 49zł. Dużo dobrego słyszałam też o mgiełkach do ciała, pewnie kiedyś spróbuję, ale dopiero jak niesmak po tym balsamie trochę mi przejdzie.


A dlaczego uważam, że cena jest zbyt wysoka? Otóż chodzi mi tutaj głównie o działanie. Jest to zwykły, niczym nie wyróżniający się (no, oprócz zapachu) lekki balsam do ciała. Wiadomo, że większego nawilżenia możemy spodziewać się używając maseł, ale znam balsamy, które mimo swojej rzadkiej konsystencji nawilżają skórę lepiej niż ten. Używałam go w okresie jesienno-zimowym, więc pewnie dlatego oczekiwałam czegoś więcej. Jako lekki nawilżacz na lato powinien wystarczyć, ale z kolei zapach jest za intensywny do używania podczas 30 stopniowych upałów. Tak więc działanie tego balsamu mogę ocenić na mocno średnie w kierunku lekkiego. To czym natomiast byłam zachwycona, to szybkie wchłanianie. Nie musiałam martwić się o to, że skóra będzie mi się lepić po użyciu i spokojnie mogłam się ubrać. Wydajność jest jednak średnia. Wystarczył mi na ok. 3 tygodnie używania 2x dziennie.


Kolejnym minusem jest również dostępność, bo z tego co wiem, to stacjonarnie w Polsce ta marka dostępna jest tylko w Warszawie. Firma nie ma nawet polskiego sklepu internetowego, jest tylko wersja zagraniczna. Jednak możemy na niej bardzo często znaleźć wiele świetnych promocji.

Ocena: 2/5

Dla mnie wszelkie balsamy/masła/musy do ciała muszą widocznie nawilżać moją skórę, bo po co smarować się czymś i nie widzieć prawie wcale efektów? Dlatego ocena jest jaka jest. Niestety.

A Wy co o nim myślicie? Czekam na Wasze komentarze pod tą notką :)

10.02.2014

O co tak naprawdę chodzi w tym blogowaniu?!

Od jakiegoś czasu w blogosferze ciągle huczy. Raz za sprawą współprac, innym razem przez jakieś nieodpowiedzialne, szczeniackie zachowania. Co rusz na jakimś blogu widzę wywody na temat współprac, dlatego pozwoliłam sobie dodać do tego swoje trzy grosze.


1. Błagania o lajki czy dodanie do obserwatorów.
Która z nas nie doświadczyła tego u siebie na blogu? Nawet mi zdarzyło się otrzymać prośby o obserwację. Nie potrafię tylko zrozumieć co takie osoby chcą tym zyskać?! Po co im ta cała gonitwa za każdym kolejnym obserwatorem? Co takie osoby w ogóle wnoszą do blogosfery? Moim zdaniem tylko smród... Jak można poświęcać swój czas na coś z czego nie ma się żadnej przyjemności? Dla mnie blogowanie to swego rodzaju odskocznia od świata. Kiedy włączam swojego bloga czy czytam inne, po prostu wyłączam się i relaksuje. Wiem, że mojemu blogowi jeszcze dużo brakuje do ideału zwłaszcza pod względem zdjęć, ale uwielbiam to robić. Każda próba zrobienia dobrego zdjęcia to dla mnie wielka frajda. Nie potrafiłabym robić tego wszystkiego bez radości, na siłę, tylko po to, żeby dostać coś od firm za darmo. A przecież te wszystkie prośby tylko do tego się sprowadzają...


2. Dobry sposób na darmowe kosmetyki czyli spotkania blogowe.
Nie ukrywajmy, ale przecież to wszystko zaczęło się robić swego rodzaju biznesem. Przyjdę na spotkanie, zgarnę mnóstwo kosmetyków za darmo i przy okazji zaoszczędzę kupę forsy. Teraz właśnie to kryje się pod nazwą 'spotkanie blogerek'. A gdyby tak zrobić coś nie dla siebie a dla kogoś? No właśnie... Kilka dni temu przeczytałam o niezbyt mądrej osobie, która swoim zachowaniem doprowadziła do tego, że małe, niewinne dziecko nie otrzyma pomocy >>KLIK<<. Powiedzcie mi jak można być takim człowiekiem? Jak można odebrać nadzieję na lepsze życie komuś kto tego potrzebuje. Czyż my nie jesteśmy takimi samymi ludźmi jak osoby bardziej potrzebujące? Czasem aż mi się włos na głowie jeży, bo niejedno zwierze potrafi zachować się lepiej od człowieka. A to wszystko znowu sprowadza się do kilku darmowych kosmetyków...


Musiałam się trochę Wam wygadać, bo po prostu nie wierzę w to co ostatnio dzieje się w blogowym świecie. Odpowiedzmy sobie czy to co robimy jest ok w stosunku do nas samych? Czy chcemy być postrzegane jako sprzedajne świnie?

W blogosferze nic nie ginie i wszystko zostaje bardzo dobrze zapamiętane. Czy nie cenniejsze od tych kilku kosmetyków jest dobro drugiego człowieka? Czy nie wyjdzie nam na dobre kiedy zamiast podarków wybierzemy po prostu przyjaźń czy też dobrą znajomość? Kosmetyki będą dla nas tylko na chwilę a człowiek? Może zostać naszym przyjacielem na dłużej a nawet całe życie. Sama znam kilka blogowych przyjaźni a i dzięki blogowi poznałam wiele wspaniałych osób, z którymi kontaktuje się codziennie. Uwierzcie, że przyjaźń z drugim człowiekiem jest lepsza od samotnego patrzenia się na stertę darmowych kosmetyków. Zacznijmy kochać to co robimy, kochajmy sobie za to co robimy.


Nie róbmy niczego wbrew sobie a tym bardziej nie myśląc wcześniej o drugim człowieku. Niech blogosfera stanie się miejscem do którego każde z nas będzie zaglądać z wielką chęcią na podzielenie się opinią a nie czekając na zdobycie odpowiedniej ilości obserwatorów by móc przebierać we współpracach i kąpać się w stosie darmowych kosmetyków. Pomyślmy wcześniej po prostu o drugim człowieku i bądźmy dla siebie jak jedna wielka rodzina a nie wrogowie, którzy ze sobą ciągle rywalizują...

9.02.2014

Puder do twarzy w sprayu?

Dzisiaj luźny wpis w ten pięknie rozpoczynający się niedzielny dzień. Otóż czytając kilka dni temu gazetę natknęłam się na coś intrygującego. Mianowicie krótką notkę o pudrze do twarzy/ciała/włosów w sprayu. Jak to cudo wygląda zobaczcie same. W pierwszym momencie pomyślałam, że to przecież perfumy a nie tam żaden spray :D




Opakowanie tego cacuszka jest piękne. Eleganckie w pudrowych kolorach, czyli coś co lubię najbardziej. Pomyślałam sobie, że z chęcią poznam Wasze zdanie na temat używania takich specyficznych kosmetyków. Ostatnio w blogosferze był szał na tusz firmy Avon z dziwną i kompletnie niepraktyczną jak dla mnie szczoteczką, teraz odkryłam istnienie tego pudru do twarzy...

Producent mówi nam że jest to "delikatnie perfumowany puder w sprayu. Formuła wzbogacona o witaminy i olejek Shea, który pozostawia na skórze lekko połyskującą mgiełkę. Puder może być aplikowany na twarzy, dekolcie i włosach" .

Powiem Wam, że bardzo zaciekawiłam się tym jaki może dawać efekt na włosach. A Wy co sądzicie o takich wynalazkach? Lubicie testować coś o czym jeszcze do niedawna nie miałyście pojęcia, że istnieje? Chętnie poznam Wasze opinie :)

7.02.2014

Lakiery Crazy Colour Softer - pomarańczki

Pomarańczowe odcienie tych lakierów powinny być na pokazane na samym początku (patrząc na paletę barw - wiem, że jestem okropną pedantką, nic nie poradzę), ale musiałam wpierw pokazać Wam piękne róże itp. Tak więc na pomarańczki przyszła pora dzisiaj.

Na początek standard, czyli kilka informacji o tychże lakierach.
Cena: 6,99zł
Krycie: 2-4 warstw w zależności od koloru
Dostępność: Drogerie Stars, Trendy Shop oraz butiki Clavier
Trwałość:  4-5 dni (przetestowałam pod tym względem kilka odcieni, nie wszystkie)
Zmywanie: bezproblemowe, nie odbarwiają płytki.
 
Numerek 23, krycie - 3 warstwy. To bardziej musztarda niż pomarańcz, ale niech będzie :)


Numerek 13, krycie - 3 warstwy


Numerek 22, krycie - 2 warstwy
 
 
  Numerek 11, krycie - 2 warstwy
 
 
 Porównanie wszystkich lakierów w odcieniach pomarańczy (od lewej: 11, 22, 13, 23)
 
 
Wszystkie te odcienie wg mnie utrzymane są w tej samej tonacji, różnią się jedynie stopniem jasności koloru. Nie mniej jednak najbardziej podobają mi się dwa najciemniejsze odcienie. Ta musztarda na żywo wygląda strasznie, nie jest to zdecydowanie mój kolor. Może do wzorków się nada, choć kryciem nie grzeszy, no nic, zobaczymy. A Wam przy swatchu którego mocniej bije serducho? Przyznawajcie mi się i to już :)
 
Zdjęcia zostały wykonane przez BZ-N Foto  

5.02.2014

Styczniowy ulubieniec czyli kilka słów o kremie do rąk Palmer's

Muszę chyba przestać zdradzać Wam już w samym tytule posta czy dany kosmetyk się sprawdził czy nie, bo po co potem czytać całą notkę skoro od razu wiadomo, że to mój ulubieniec, więc na pewno się sprawdził? Trzeba zacząć wymyślać jakieś intrygujące początki notki. No ale nic. Dzisiaj wiecie, że notka jest o kremie do rąk, którego namiętnie używałam w styczniu, ale od początku. Mowa o skoncentrowanym kremie do rąk firmy Palmer's.


Krem ten dorwałam jak widać na powyższym zdjęciu - na promocji w SuperPharmie. Wpadł mi do koszyka nieplanowany, bo w ten dzień nawet nie robiłam tam zakupów, tylko wybierałam z Narzeczonym perfumy dla niego. Zobaczyłam go i przypomniały mi się te wszystkie peany pochwalne jakie wyczytuję na jego temat w internecie. Postanowiłam wypróbować i nie zawiodłam się.


Po pierwsze - krem zamknięty jest w 60g miękkiej i lekko przeźroczystej tubie zamykanej na klik. Uwielbiam takie opakowania, ale o tym pisałam Wam już kilka razy, więc nie będę się już rozpisywać. Dodatkowo opakowanie ma sporą  dziurkę z której krem wylatuje i dozuje odpowiednią ilość kremu, którą możemy regulować naciskając tubkę mniej lub bardziej.

Po drugie - krem ma lekko żółtawy kolor, który ani trochę nie przeszkadza w jego użytkowaniu a zapach jest po prostu przepiękny. Pierwszy raz spotkałam się z kremem do rąk, którego zapach nie jest ani trochę chemiczny. Krem pachnie bardzo naturalnie i jest to zapach takiego kakao, ale nie tego do picia, tylko tego, które dodajemy do ciast. Łapcie więc za pudełka z kakaem i wąchając wyobrażajcie sobie, że tak właśnie pachnie ten krem do rąk.


Po trzecie - cena tego kremu zdecydowanie przemawia na jego korzyść. Standardowa cena w SP to 14,49zł, ja w promocji dorwałam go za 8,99zł. W Superpharmie bardzo często ceny sprzed promocji są celowo zawyżane, więc mogę się założyć, że aktualnie (czyli bez promocji) ten krem kosztuje mniej niż 14,49zł :) Wiem, że można znaleźć tańsze kremy, ale naprawdę wypróbujcie ten a nie będziecie chciały wracać do tańszych.

Po czwarte - producent na opakowaniu zawarł informację o tym, że krem ten jest kremem skoncentrowanym. I już samo to dało mi do myślenia, bo widząc taki napis, od razu wyobrażam sobie gęstego tłuściocha w sam raz na zimowe mrozy. Wiedział skubaniec co pisze, bo krem faktycznie jest mega gęsty i świetnie radzi sobie z suchymi dłońmi. Zobaczcie same jak musi być gęsty, skoro utrzymuje się tak po wyciśnięciu z tubki. Widzicie to? Próbowałam tak zrobić z innymi kremami i nie udało się.


Po piąte - jak na tak gęsty krem wchłania się bardzo szybko. Minusem jest to, że przy większej ilości zostają nam na dłoni jakieś zrolowane farfocle, więc krem zupełnie nie nadaje się do nakładania w większej ilości. Jednak jako krem na dzień spisuje się świetnie i ja osobiście uwielbiam go używać. Połączenie zapachu, który na długo zostaje na naszych dłoniach z działaniem to jest naprawdę to! Dłonie przy regularnym stosowaniu tego kremu są bardzo dobrze nawilżone, gładkie i miękkie. Po użyciu nie zostaje na naszych dłoniach żadna tłusta warstwa, więc możemy ze spokojem używać go między różnymi czynnościami domowymi nie martwiąc się o otłuszczenie wszystkiego, czego dotkniemy.

Po szóste - krem jest bardzo wydajny. Wystarczy odrobina, by poczuć, że nasze dłonie już nie są ściągnięte a gładkie. U mnie skończył się po miesiącu - co jest nie małym sukcesem, bo zazwyczaj dłużej schodzi mi ze zużywaniem takich produktów - ale to tylko dlatego, że używałam go naprawdę namiętnie non stop chcąc umilić sobie dzień pięknym kakaowym zapachem i co chwilę kremowałam nim dłonie.


Powyżej mała "próbka" kremu na dłoni byście mogły zobaczyć jego atuty :) Poniżej natomiast wrzucam skład tego kremu dla ciekawskich.

Skład: Water (Aqua), Theobroma Cacao (Cocoa) Extract, Petrolatum, Propylene Glycol Stearate, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Glycerin, Propylene Glycol, Glyceryl Stearate, Cetyl Alcohol, Mineral Oil (Paraffinum Liquidum), Theobroma Cacao (Cocoa) Butter, Elaeis Guineesis (Palm) Oil, Dimethicone, Tocopheryl Acetate, Ascorbyl Palmitate (Vitamin C), Retinyl Palmitate (Vitamin A), PEG-8 Stearate, Hydroyethylcellulose, Behentrimonium Methosulfate, Cetearyl Alcohol, Stearalkonium Chloride, Fragrance (Parfum), Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Yellow 5, Orange 4.

Ja jestem nim po prostu zachwycona! W zanadrzu mam jeszcze 2 kremy do rąk i ciekawe, czy któryś z nich pobije ten. Jesteście ciekawe? Już niedługo pojawią się również ich recenzje :)

Ocena: 5/5!

A co Wy sądzicie o tym kremie? Podzielacie mój zachwyt czy wręcz przeciwnie? Dajcie znać.

3.02.2014

Luty pod znakiem firmy Floslek

Chciałam pochwalić się Wam paczuchą od firmy Floslek, którą dostałam kilka dni temu. Mogłam sama wybrać co chciałabym przetestować i tak w moje ręce wpadło aż 7 kosmetyków.


Znalazły się w nim:
- krem do twarzy,
- krem pod oczy,
- peeling enzymatyczny,
- krem do rąk,
- pianka do mycia twarzy
- 2 masła do ciała.

Najchętniej przetestowałabym wszystko od razu i w sumie pomyślałam sobie - dlaczego nie. W ruch poszedł już peeling oraz krem do twarzy. Piankę chciałam zostawić na później, żeby w razie czego wiedzieć co mnie zapcha o ile taki incydent w ogóle będzie miał miejsce, ale niestety dopadł mnie straszliwy przesusz skóry twarzy i nie mogę na chwilę obecną używać do mycia twarzy mydła Aleppo, dlatego w ruch poszła ta pianka. Dlatego w lutym moją pielęgnację będą tworzyć głównie kosmetyki marki Floslek.

Którego kosmetyku jesteście ciekawe najbardziej? Dajcie znać a postaram się wrzucać na początek recenzje tych kosmetyków, o których będziecie chciały przeczytać w pierwszej kolejności. Oczywiście recenzje będą pojawiać się najwcześniej w marcu, bo chciałabym wszystko dokładnie przetestować :)

No więc - na którą recenzję czekacie?

P.S. Ćwiczę zaawansowaną obróbkę zdjęć w Photoscape, więc niektóre mogą wyglądać słabo, ale staram się wyciągać z nich co się tylko da, więc proszę się nie śmiać :D No i tło jest średnio dopasowane, ale 2 dni modziłam z tłami do tego zdjęcia i uwierzcie, że to prezentuje się najlepiej.