Dzisiaj na pierwszy plan wysuwa się prasowany róż do policzków marki Lily Lolo. Róże do policzków w formie prasowanej to nowość tej marki. Ja sypanych róży się boję, bo wciąż uczę się poprawnie nakładać róż i bronzer, dlatego nie chcę się zrażać przez byt intensywne odcienie. Bardzo się cieszę, że Lily Lolo postawiło również na prasowane kosmetyki mineralne. Mój kolor to Just Peachy.
Róż zamknięty jest w bardzo eleganckim i nieprzesadzonym czarno białym opakowaniu, które mieści 4g kosmetyku. W przypadku róży czy bronzerów taka pojemność jest wystarczająca, bo wiadomo, że nie używamy ich w dużych ilościach.
Pierwsze co rzuciło mi się może nie w oczy, ale w nos, to strasznie chemiczny zapach tego różu. Nie trzeba zbliżać opakowania do nosa, żeby poczuć straszny zapach alkoholu. Na szczęście nie czuć go już po nałożeniu na policzki, ale jednak odczuwam lekki dyskomfort podczas jego nakładania.
Jeśli chodzi o jego trwałość, to nie można mu jej odmówić. Róż trzyma się na moich policzkach aż do demakijażu. Róże z tej serii będą dobre dla osób początkujących, bo zauważyłam, że nie można sobie nim zrobić krzywdy, co nie znaczy, że na policzkach go nie widać. Efekt po jego nałożeniu jest widoczny, ale nie przesadzony. Pigmentację określiłabym jako średnią. Po użyciu prasowanego różu z Lily Lolo moja cera nabiera zdrowego wyglądu i co najważniejsze - ten odcień pasuje do mnie idealnie. Długo szukałam dobrego odcienia różu aż wreszcie znalazłam. Kolor tego kosmetyku idealnie oddaje zdjęcie poniżej.
Jest to brudna, odrobinę ceglasta brzoskwinka ze złotymi drobinkami, których nie widać po nałożeniu na policzki. Według producenta jest to matowy róż, natomiast według mnie daje on lekko satynowe wykończenie.
Minusem jest na pewno cena, bo róż kosztuje 54,90zł i można go dorwać jedynie przez internet (m.in. w sklepie Costasy [KLIK]). Nie miej jednak cenę wynagradza nam fakt, że jest to kosmetyk mineralny. Ja polubiłam go bardzo, i mimo nieprzyjemnego zapachu w opakowaniu - używam go codziennie.
Skład różu:
MICA, SIMMONDSIA CHINENSIS (JOJOBA) SEED OIL, ARGANIA SPINOSA
(ARGAN) KERNEL OIL, PUNICA GRANATUM (POMEGRANATE) SEED OIL, LEPTOSPERMUM
SCOPARIUM (MANUKA) OIL, SODIUM HYALURONATE, ERYNGIUM MARITIMUM CALLUS
CULTURE FILTRATE, [+/- CI 77891 (TITANIUM DIOXIDE), CI 77742 (MANGANESE
VIOLET), CI 77491 (IRON OXIDE), CI 77499 (IRON OXIDE), CI 75470
(CARMINE)]
Ocena: 4/5
A Wy miałyście do czynienia z kosmetykami marki Lily Lolo? Co sądzicie o kosmetykach mineralnych? Używacie? Dajcie znać w komentarzach :)
dla mnie kolor byłby za ciemny, ale produkty Lily Lolo bardzo lubię:)
OdpowiedzUsuńJa jestem z natury jasna na twarzy, nie używam samoopalaczy i ten odcień jest idealny :)
UsuńJa jeszcze nigdy nic nie miałam z Lily Lolo :)
OdpowiedzUsuńA ogólnie z kosmetyków mineralnych? :)
UsuńJa jestem wierna tym sypkim, szaleję za Oh la la i Cherry Blossom, również obawiałam się plam i aplikacji, ale wystarczy dobry pędzel do różu :)
OdpowiedzUsuńMam próbki sypańców i muszę się kiedyś nimi pobawić. A co do pędzla, to bez dobrego ani rusz :) I to nie tylko w kwestii róży :)
Usuńnie używałam ale wygląda super!
OdpowiedzUsuńobserwuję x
Kosmetyków LL jeszcze nie miałam okazji używać, ale po próbkach Anabelle Minerals jestem coraz ciekawsza i głodniejsza tych mineralnych. Kolor wygląda bardzo ładnie, zwłaszcza na jesień. Szkoda, że nie pokazałaś go w makijażu :)
OdpowiedzUsuńja od kilku lat używam różu mineralnego, ale do tej pory miałam Everyday Minerals i Annabelle Minerals. W niedługim czasie planuję właśnie zakup różu z Lily Lolo, bo mam już upatrzony kolorek :)
OdpowiedzUsuńśliczny jest ten odcień *.*
OdpowiedzUsuńRóże z Lily Lo ciekawią mnie już od dawna, szczególnie te w sypkiej formie, ale jakoś nie mogę się zebrać, żeby je kupić. Odcień Twojego cudeńka jest śliczny :)
OdpowiedzUsuńNie mam żadnego kosmetyku z tej firmy, ale róż wydaje się fajny.
OdpowiedzUsuńLubię ich róże, ale mam je w wersji sypkiej
OdpowiedzUsuńja mam tlyko ich probki ;<
OdpowiedzUsuńKolor zdecydowanie nie mój, ale opakowanie bardzo mi się podoba, cena też przyzwoita ;)
OdpowiedzUsuńLily Lolo od dłuższego czasu mnie zastanawia, warto wydawać na tą firmę pieniądze?
OdpowiedzUsuńOdwiedź i mnie czasem ;))
Ja nie miałam jeszcze nic mineralnego. Ale chyba najwyższy czas to zmienić:)
OdpowiedzUsuńPatrząc na opakowanie nie powiedziałabym, że to róż mineralny! Niestety cena to przegięcie. Myślę, że lepiej już dołożyć troszkę więcej i kupić coś z górnej półki. W ogóle jestem nieprzekonana co do minerałów.
OdpowiedzUsuńmusz e wkoncu ogarnac te probki od nich :)
OdpowiedzUsuń