5.09.2014

Jak pachną woski Yankee Candle z edycji limitowanej Q3 2014?

Kolejna notka o woskach Yankee Candle, kolejna limitowana edycja. Tym razem przybliżę Wam nieco zapachy wosków z tegorocznej, limitowanej edycji Q3. Bardzo lubię mocne zapachy a tutaj jest kilka takich. Jeśli chcecie wiedzieć, który zapach przypadł mi do gustu najbardziej - czytajcie dalej.


Według mnie wszystkie zapachy z tej serii należą do mocnych, świeżaków tutaj nie znajdziecie, ale to właśnie zaleta limitowanych edycji. Skoro jesień jest porą zimną, musimy ogrzewać atmosferę otulającymi, ciężkimi zapachami.


Na pierwszy ogień zapach piękniejszy z całej piątki, czyli Ginger Dusk. Wygląda a bardzo delikatny prawda? Jakież mylące potrafi być pierwsze wrażenie. Zapach jest nieziemsko otulający, słodki z odrobiną cytrusów. Będzie świetnym dodatkiem zarówno w ciepłe jak i zimne dni. To chyba pierwszy tak nieoczywisty zapach w mojej kolekcji. Intensywność tego wosku oceniam również na 5! Zakup świecy to tylko kwestia czasu. Link do powyższego zapachu [TUTAJ].
________________________
 


Kolejnym zapachem jest Cranberry Pear. Naklejka powinna wyglądać odrobinę inaczej, wtedy w 100% oddawałaby zapach wosku. Dla mnie to kawałeczek gruszki zatopiony w żurawinie - nie odwrotnie. Jest to bardzo słodki, ale nieduszący, owocowy zapach. Przypomina mi zapach oranżady w proszku, ale takiej mega słodkiej, nie kwaśnej. Nie jest to killer jak np. mój ukochany Red Velvet, ale blisko mu do niego. Zdecydowanie zmęczymy się nim w ciepłe dni. Te zimne przyjemnie ociepla. Niestety, jak już pisałam - fani gruszkowych zapachów nie mają co jej szukać w tym zapachu, bo zdecydowanie przoduje tutaj żurawina. Zapach jest piękny - to również mój kandydat na świecę. Link do powyższego zapachu [TUTAJ].
________________________



Wosk Amber Moon już samym wyglądem przenosi nas w październikowe zimne wieczory. Producent opisuje go jako "Czarujący urok bursztynu, w ciepłym powiewie wieczornej bryzy z dodatkiem intrygującego aromatu paczuli i drzewa sandałowego". Oj tak, paczulę i drzewo sandałowe wyczuwam w nim z daleka. Plus odrobinę słodkości. To bardzo jesienny zapach, choć intensywnością nie grzeszy. Zapach sam w sobie bardzo mi się podoba, ale nosz kurczę... gdyby bardziej dawał po nozdrzach, byłby bardziej ciekawy. Link do powyższego zapachu [TUTAJ].
________________________
 


Kolejny wosk to Wild Fig, czyli zapach, którego obawiałam się najbardziej. W internecie krążą skrajne opinie na jego temat (z przewagą tych negatywnych). Moja będzie się również do takich zaliczać. Po zapaleniu go nie czuję w pokoju nic więcej jak tylko mocny, mdły zapach suszonych owoców. Kojarzycie zapach kompotu z suszków podawanego w Wigilię? Ten wosk to dokładnie to. Krótko mówiąc - nie podoba mi się. Rzekłabym nawet, że to najgorszy zapach z całej limitowanej edycji Q3. Link do powyższego zapachu [TUTAJ].
________________________
 

Ostatnim woskiem dostępnym w limitowanej edycji Q3 2014 jest Honey Glow. Moja pierwsza myśl po odpaleniu - już to kiedyś czułam! Wosk przypomina mi zapach Honey&Spice również od Yankee Candle, ale w nieco mniej intensywnej wersji i bez wybijającej się nuty cynamonu. Wyczuwam za to więcej męskich nut. Zapach nie należy do intensywnych, ale na pewno spodoba się wielbicielkom męskich, drzewnych perfum. Link do powyższego zapachu [TUTAJ].
________________________


Zachęciłam Was do zakupu któregoś z nich? Koniecznie dajcie znać. Ja zaczynam zbierać na świece o zapachu Ginger Dusk i Cranberry Pear.

31.08.2014

Woski zapachowe od Wood Wick - czy pokochałam?

Dzisiaj na tapecie notka zapachowa. Na woski firmy Wood Wick miałam chrapkę od dawna. Wiadomo, że im więcej czegoś mamy, tym jeszcze więcej chcemy. Ja mam tak tylko z zapachami, czy to w postaci perfum czy zapachów do wnętrz. Wreszcie doczekałam się kilku wosków tej firmy, więc kiedy tylko najcieplejsze lato minęło, wzięłam się za testy.


Cena każdego wosku Wood Wick to 8,90zł.
Możecie je kupić na stronie cozazapach.pl [KLIK].


Na pierwszy ogień poszedł wosk Marionberry. Producent napisał o nim samą prawdę. Zapach jest faktycznie słodki i czuć w pokoju naturalny zapach owoców leśnych. Mój nos wyczuwa w nim zapach czerwonych porzeczek zmieszanych z wiśniami. Niestety zapach, mimo, że cudnie owocowy, nie powala intensywnością. Po odpaleniu, w pokoju unosi się jedynie subtelna, owocowa woń. Bardzo żałuję, że zapach jest tak słabo wyczuwalny, bo gdyby był bardziej intensywny - myślałabym o świecy. Zapach możecie kupić [TUTAJ]

_______________


Kolejny zapalony przeze mnie wosk to Lemongrass. Jest nieco mocniejszy od Marionberry, ale wciąż delikatny. Wyczuwam w nim odrobinę męskich nut. W żadnym wypadku nie jest to zapach słodki. Można zaliczyć go do grona tych kwaśnych. Przypomina mi zapach cytrynowej oranżady w proszku z domieszką wspomnianych wcześniej lekkich, męskich perfum. Nie jest to mój typ zapachowy. Polubią go zapewne osoby, które lubią  niestandardowe zapachy. To kolejny wosk, który nie zabije nas intensywnością. Zapach możecie kupić [TUTAJ]

_______________


Następnym w kolejce jest waniliowy wosk o nazwie Vanilla Bean. Producent wspomina o naturalnym zapachu czystych ziaren wanilii. Faktycznie, czuć wyłącznie wanilię - nic więcej. Zapach jest dość płaski, ale za to najbardziej intensywny z całej opisywanej czwórki. Nie dorównuje jednak intensywnością popularnym killerom z Yankee Candle. Ja osobiście uwielbiam wszystko co waniliowe, więc ten wosk bardzo przypadł mi do gustu, ale jeśli jesteś osobą, która nie lubi płaskich zapachów - nie polubisz się z nim. To najbardziej prawdziwie waniliowy wosk jaki w życiu paliłam. Wanilia, wanilia i nic więcej. Zapalę go na pewno jeszcze nie raz. A może i nawet świeca pojawi się w mojej kolekcji? Kto wie. Zapach możecie kupić [TUTAJ]

_______________


Ostatnim testowanym przeze mnie zapachem od WoodWick był wosk Pure Comfort. Najbardziej świeży z całej czwórki, ale tylko wg producenta. Ja w nim nie czuję wcale świeżego prania o którym wspomina producent. Podczas palenia najbardziej wyczuwalnym składnikiem jest piżmo. Owoców nie czuję wcale a producent zapewnia, że powinnam. Zapach przypominam mi wodę po goleniu, którą używa mój tata. Ta kompozycja zapachowa jest równie intensywna jak waniliowy wosk. Zapach możecie kupić [TUTAJ]

________________________

Podsumowując - dla mnie cena tych wosków jest odwrotnie proporcjonalna do jakości. O wiele bardziej wolę palić woski Yankee bądź Kringle Candle. Te pierwsze - są tańsze od Wood Wick, drugie droższe, ale jakościowo woski obu firm stoją o wiele wyżej niż WW, zarówno pod względem zapachu, funkcjonalności jak i wydajności.

Zapalenie jednej kostki wosku Wood Wick kończyło się tym, że nawet po wyjęciu kominka z zamrażarki, wosk nie chciał odejść, bo było go po prostu za mało. Dlatego trzeba palić jednocześnie min. 2 kostki. Wtedy cała "tabliczka" wystarcza nam zaledwie na 2 palenia, bo po kolejnym odpaleniu palonego już wosku, w powietrzu nie unosi się już żaden zapach (woski palę zazwyczaj przez 4-5h). Kiepsko prawda? Nie mniej jednak waniliowy wosk mnie zauroczył, więc może firma ma w ofercie więcej fajnych i intensywnych kompozycji? Woski firmy Wood Wick na pewno przypadną do gustu osobom, które po odpaleniu Yankee dostają migreny ze względu na ich intensywność. Jeśli zatem nie lubisz palić YC bądź KC, bo są dla Ciebie zbyt intensywne - wypróbuj zapachów firmy Wood Wick.

A czy Wy już próbowałyście wosków zapachowych tej firmy? Dajcie znać w komentarzach.

5.08.2014

Jak pachną woski Yankee Candle?

Jak pisałam, tak zrobiłam. Na blogu co jakiś czas będą pojawiać się opisy zapachów Yankee, Kringle Candle czy Wood Wick. Na początek chcę zaproponować Wam kilka typowo letnich, orzeźwiających zapachów, choć nie wszystkie z dzisiejszej notki takie są. Część pochodzi z tegorocznej edycji limitowanej Q2. Jesteście ciekawe moich spostrzeżeń?


W każdej takiej notce będę przedstawiać Wam ok. 4 zapachy. Myślę, że to nie za dużo i nie za mało - musicie mieć w czym wybierać. No to zaczynamy...


Na początek najbardziej rześki zapach z całej czwórki czyli Margerita Time. Jest to bardzo świeży, orzeźwiający a zarazem kwaśny zapach z lekką, ale dość dobrze wyczuwalną nutą limonki. Zapach sprawdzi się w cieplejsze dni, kiedy chcemy poczuć w powietrzu coś lekkiego, nienachalnego. Nie pachnie wcale jak znany środek do czyszczenia toalet, nie martwcie się. Bardzo się z nim polubiłam i będę palić podczas sierpniowych upałów - na pewno.


Kolejny zapach jaki opiszę dziś dla Was, to Orange Splash. Przed odpaleniem myślałam, że będzie to dosłownie bomba zapachowa, jednak tak się nie stało, a szkoda. Po zapaleniu wosku w kominku, w powietrzu czuć lekki zapach pomarańczy zmieszany z odrobiną czegoś kwaskowatego. Zapach na pewno killerem nie jest, ale miłośniczki słodkich (jednak nie do przesady) zapachów będą z niego zadowolone.


Przedostatnim zapachem dzisiaj jest słodkie jabłko (Sweet Apple). Kupiłam ten wosk z myślą, że poczuję zapach świeżo zerwanych jabłek ugniecionych na babcinym stole i nie przeliczyłam się. Jendak nie są one aż tak intensywne jakbym chciała - szkoda. Zapach odpowiedni na letnie wieczory, ale jednak te chłodniejsze, bo przy bardzo ciepłym wieczorze, można się owym zapachem bardzo zmęczyć.


Czy Wam tak samo jak mnie naklejka na wosku Darling Clementine kojarzy się od razu z zapachem świeżo obranych mandarynek? Wosk ten wpadł mi do koszyka od razu kiedy zobaczyłam go w sklepie. Po odpaleniu ostro się zdziwiłam, bo z zapachem skórki mandarynki nie ma kompletnie nic wspólnego. Jest to zapach najgorszy z całej czwórki. Niestety nawet zapachu nie potrafię dokładnie opisać. Jest to bardzo ciężki, ale nadal cytrusowy zapach. Zdecydowanie polecam na zimne dni. Na upały takie jak teraz nie nadaje się ani trochę.

(Prawie) wszystkie woski z tej notki możecie kupić w sklepie internetowym Co Za Zapach [klik].  
Dodatkowo na hasło "poprostupiekno" otrzymacie aż 15% zniżki!
Prawda, że pięknie? :)

Lubicie zapachy Yankee Candle? Co palicie podczas takich upałów jakie mamy teraz? Dajcie znać w komentarzach :)

1.08.2014

Moje dwie nowe (zapachowe) współprace...

Dzisiaj nie będzie recenzji jak zawsze. Dzisiaj post chwalipięcki, czyli kilka słów o współpracach, które podjęłam w ostatnim czasie. Lubicie takie notki? Poniżej owoce tych współprac, czyli to co lubię najbardziej - zapachy!


W ostatnim czasie udało mi się nawiązać współpracę z przemiłą właścicielką sklepu miley.sklep.pl [klik] [FB]. Same wiecie, że kocham perfumy, więc możecie wyobrazić sobie moją minę po przeczytaniu maila od Mileny (właścicielki sklepu). Po obgadaniu szczegółów współpracy, od razu poleciałam buszować po sklepie w poszukiwaniu idealnego zapachu dla mnie. 


Padło jak widzicie na Acqua di Gioia Armaniego. Sklep dopiero się rozkręca, więc nie znajdziecie tam miliona różnych zapachów, jednak te najbardziej znane są. Ceny w sklepie również są bardzo przystępne - porównałam je z kilkoma bardzo znanymi perfumeriami internetowymi. Dodatkowo przy pierwszych zakupach od razu dostajecie rabat w wysokości 3%. To niewiele, ale zawsze coś. Do zakupu dorzucane są również próbki innych zapachów, więc mamy możliwość przetestowania wielu innych perfum bez potrzeby wychodzenia z domu. Dodatkowo, podsunęłam Milenie ciekawą myśl o programie lojalnościowym i kto wie, może za niedługo perfumy będziecie mogły kupić tam jeszcze taniej? :) Polecam zajrzeć do sklepu, koniecznie.

_________________________

Druga współpraca jest również stricte zapachowa. Dotyczy sklepu cozazapach.pl [klik] [FB]. Od dawna chciałam nawiązać współpracę ze sklepem oferującym woski zapachowe i udało się! Niedawno przyszła do mnie pierwsza przesyłka i muszę przyznać, że bardzo miło się zaskoczyłam.


Pierwszy raz dostałam woski zapakowane w tak ładny sposób. Można by je nawet w takim "stanie" z miejsca komuś podarować, bo prezentują się naprawdę ładnie. Ale ja nie oddam ich nikomu, o nie. Sklep ciągle poduwa na swoim fanpage różne promocyjne oferty, więc warto polubić ich profil i od czasu do czasu tam zaglądać. A ja nie mogę doczekać się kiedy przetestuję po raz pierwszy woski WoodWick, ale na razie czekam z tym na nieco zimniejsze dni, by upały nie przyćmiły ich zapachu i mojej oceny. Tak więc oficjalnie rozpoczynam woskowe posty na blogu.


Jesteście ciekawe moich opinii nt. tych produktów ? :) Co chcecie zobaczyć na blogu jako pierwsze? Dajcie znać w komentarzach.

28.10.2013

Moja (ciągle rozrastająca się) kolekcja wosków Yankee Candle

Obiecałam Wam jakiś czas temu, że wrzucę zdjęcia mojej Yankowej kolekcji. Oto i one. Myślę, że nie ma potrzeby opisywania jakie zapachy są na poszczególnych zdjęciach, bo nalepki dobrze widać. Zapraszam więc do oglądania. Na początek zdjęcie zbiorcze całej szufladki.


A teraz zbliżenie na poszczególne zapachy :)






Gościnnie wystąpiły również woski Kringle Candle:


A tutaj już wszystkie zapachy, które aktualnie są napoczęte. Staram się nie otwierać dużej ilości wosków, żeby nie wietrzały. Stąd taka mała kolekcja tych otwartych :)



I jak Wam się podoba moja kolekcja? :)

6.09.2013

Kringle Candle - czyżby konkurencja dla Yankee Candle?


Firma Kringle Candle powstała w 2009 roku, krótko przed Bożym Narodzeniem. Linia aromatycznych świec Kringle łączy w sobie tradycję i nowoczesność. Te wyjątkowe produkty zaprojektowane zastały tak, aby pasowały do każdego typu wystroju.
"Pracując razem z ojcem tworzymy nową jakość na rynku świec. Naszą uwagę skupiamy na najwyższej jakości produktu i najlepszym poziomie obsługi klienta. Prosto i zwyczajnie. Nasze świece napawają nas dumą, więc myślę, że i wy będziecie z nich zadowoleni." - Mike Kittredg II.

W ofercie firmy znajdziemy woski, tealighty, tumblery oraz świece zapachowe. Zapachy są przeróżne. Od lekkich i świeżych do ostrych i ciężkich.




Produkty tej firmy dostępne są w sklepie zapachdomu.pl.

Ja jeszcze nie próbowałam a Wy? Ale nic straconego, za niedługo zamówię kilka sztuk na próbę i dam znać jak się spisują :) Ceny są podobne do produktów Yankee Candle, więc myślę, że warto spróbować.

30.08.2013

Pachnący post czyli woski Yankee Candle

Ostatnio na blogach straszny szum i ciągle widzę notki o woskowych zakupach. Wiadomo jak takie notki działają na naszą wyobraźnie. Oglądałam te zdjęcia i sama zapragnęłam porobić woskowe zapasy. Przypomniałam sobie, że przecież w Candleroom jest przecena i wosk wychodzi za jedyne 4zł/szt. Wprawdzie mam stacjonarnie u siebie w mieście do nich dostęp, ale i tak bardziej opłaciło mi się zamówić je przez internet, bo mimo kosztów wysyłki wychodziły taniej. I tak oto moja kolekcja powiększyła się o 10 nowych zapachów (prawdę mówiąc to o 9, bo jeden zapach się dubluje).


Jak widzicie, jeden wosk już jest w połowie odłamany, ponieważ nie mogłam się powstrzymać i musiałam spróbować tej osławionej herbatki rumiankowej :) Poniżej woski w całej swej okazałości.


Najbardziej jestem ciekawa zapachu Salted Caramel, bo na sucho faktycznie pachnie wspominanym na blogach rosołem. Ciekawe jak ja odbiorę ten i wszystkie inne zapachy.

A Wy próbowałyście już wosków Yankee Candle? Ja jestem od nich totalnie uzależniona!